2 lipca 2015

I




Niezmiennie, od wielu godzin maszerowałem starając się przy tym nie narzekać. Prócz mnie były jeszcze trzy osoby. Brunet, którego wszyscy znamy i kochamy – Sasuke Uchiha. Po jego lewej stronie szła trajkocząca na jakiś temat Karin. A obok mnie – Juugo.
Miałem dosyć tego jej gadania, więc postanowiłem je przerwać.
- Długo jeszcze, Sasuke? – spytałem.
Dziewczyna o czerwonych włosach zamilkła, lecz niestety szybko wróciła do swojego ględzenia. Zamknęła się dopiero, gdy brunet zaczął odpowiadać na moje pytanie donośnym głosem.
- Nie poznajesz okolicy? Przecież granicę Kraju Wody przeszliśmy już kilka godzin temu.
- Serio? – To był Kraj Wody? Nie przypominam sobie tych stron, ale to pewnie dlatego, że dawno tu nie byłem. – Nie zauważyłem… - Ze smutkiem zauważyłem, że skończyła mi się woda. Westchnąłem. – Robimy postój? – spytałem patrząc na Sasuke, który szedł dalej zupełnie ignorując pytanie. Można i tak.
- Tylko byś odpoczywał wodoglucie – skomentowała Karin. Normalnie nie przepuściłbym okazji do odgryzienia się, ale tym razem nie chciało mi się tego robić. Chociaż nie, chce mi się.
- Wiesz, mam delikatny organizm i potrzebuję więcej wody niż inni. Ale nie oczekuję, że taki babochłop to zrozumie. – Uśmiechnąłem się przy tym wrednie.
- Jak ja ci zaraz...
- Karin! – Do moich uszu doszedł głos bruneta. Chyba męczyły go takie hałasy, po tylu godzinach trajkotania Uzumaki. – Zamkniesz się wreszcie? – zapytał spuszczając z tonu. Zaraz spojrzał za siebie, kierując wzrok na mnie. – A ty jej nie denerwuj.
Westchnąłem jeszcze raz, stwierdzając przy tym, że lepiej się już nie odzywać. Zamiast tego zacząłem się rozglądać licząc na przypomnienie sobie okolicy. Niby wygląda znajomo… Zastanawiało mnie, dlaczego niczego nie pamiętam. Znaczy się, pamiętam swoje życie sprzed porwania przez Orochimaru, ale wspomnienia nie były wyraziste, albo pojawiały się w nich jakiś dziury. Wyglądało to tak, jakby ktoś chciał uniemożliwić mi przypomnienie sobie twarzy, nazwisk, miejsc. Wiem, że miałem rodzinę, znajomych, jakąś ulubioną restaurację. Ciekawe. Zawsze miałem dobrą pamięć, więc nie potrafiłem zrozumieć dlaczego nie pamiętam tylu rzeczy.
Wzruszyłem ramionami dochodząc do wniosku, że nie ma co nad tym rozmyślać. W tej chwili interesowała mnie inna rzecz, a mianowicie cel naszej podróży.
- Ej, Sasuke. Po co tak właściwie Madara nas tam wysłał?
Zamiast wyjaśnień ze strony bruneta usłyszałem wyzwiska, którymi Karin z taką czułością w moim kierunku rzucała.
- Co ty masz w tej głowie, że nie pamiętasz co się do ciebie mówiło kilka godzin wcześniej? Woda zamiast mózgu… - Prawda, że urocza?
- Po pierwsze, nie słuchałem go wtedy. Po drugie, nie pytałem ciebie. – Podczas wyliczania pokazałem jej odpowiednią ilość palców. – Sasuke, więc po co?
Nikogo nie zdziwił fakt, że kolejny raz mnie olał. Bardziej szokowało nas, a przynajmniej mnie, to co Uchiha robił. Masował skroń, jednocześnie mając zamknięte oczy. Dałbym sobie rękę uciąć, że właśnie w tej chwili pomyślał „Z kim ja musze pracować”.
Chwilę później zatrzymał się i spojrzał przed siebie.
- Karin.
- Tak – przeciągnęła samogłoskę – Sasuke? – W jej mniemaniu zapewne brzmiała słodko. Jak dla mnie był to jeden z najgorszych dźwięków, jakie kiedykolwiek słyszałem. Usłyszawszy to zacząłem, cicho bo cicho, symulować wymioty, wywołując tym samym lekki uśmiech na twarzy Juugo.
- Sprawdź, czy nie ma kogoś na drugiej. – Rozkazał wskazując przy tym kierunek, o którym wspomniał.
- Tak jest – powiedziała, po czym zamilkła. Na krótko, ale zawsze. – Kilku shinobi. Nie stanowią dla nas zagrożenia, kierują się w innym kierunku niż my. Na zachód, raczej nie przetną nam drogi. – Gdy skończyła mówić spojrzała na bruneta, czekając na dalsze instrukcje. Tak właściwie, to każde z nas było gotowe do akcji.
- Jeśli zrobimy teraz postój, unikniemy ich? – spytał normalnym dla siebie tonem.
- Tak.
- Dobrze więc. Robimy postój. Karin, kontroluj, czy ktoś się czasem nie zbliża. – Poinstruował ją podchodząc do kamienia, który leżał niedaleko, po czym usiadł na nim.
Uzumaki odpowiedziała skinieniem głowy i wskoczyła na pobliskie drzewo, znikając mi tym samym z oczu. Jak dobrze.
- A teraz odpowiem na twoje pytanie.
Dziękuję ci łaskawco.
- Dawaj.
- Madara kazał porwać kogoś z Kirigakure. Najpierw jednak musimy się dostać do wioski nie wzbudzając przy tym podejrzeń.
- Nie wpuszczają tam każdego, więc bezpieczniej będzie założyć, że nie dostaniemy się do środka.
- Spokojna głowa. Mam plan, którego bardzo ważną częścią jesteś ty. – Mówiąc to wskazał mnie palcem. Wow, jestem ważny. – Można nawet powiedzieć, że jesteś naszym asem w rękawie.
- Asem w rękawie? – powtórzyłem niezbyt przekonany co do powodzenia jakiegokolwiek planu. Nie rozumiałem też dlaczego to niby ja miałbym być tym asem.
Musiało być to po mnie widać, ponieważ Juugo zaraz przypomniał mi, że pochodzę z Mgły.
- I sądzicie, że nas wpuszczą, tylko dlatego, że stamtąd pochodzę? Pamiętają co robiliśmy przed wojną, to raz, a dwa – nie było mnie tam ładnych parę lat. Nikt mnie nie pozna.
Usłyszałem śmiech Karin. Pojęcia nie miałem czym był spowodowany, ale znając ją na pewno miała w planach nam wszystkim to zaraz wyjaśnić.
- Proszę cię – zaczęła opanowując śmiech. – Masz tak krzywy ryj, że nie da się go zapomnieć. Z pewnością ktoś, tę twoją mordę, pamięta.
- Karin! Miałaś pilnować okolicy. – Sasuke przypomniał jej, o tym zadaniu, które miała wykonywać. Nie oderwał przy tym ode mnie wzroku.
Westchnąłem.
- Załóżmy, że jakimś cudem udało nam się tam dostać i już jesteśmy na miejscu. Kogo mamy porwać?
- Madara sam dokładnie nie wie. Powiedział, że chodzi o kogoś, kto ma dużo informacji na temat bijuu. Najlepiej żeby miał wiedzę na temat tego, w których shinobi zostały one zapieczętowane po wojnie. Do tego musi być obeznany z różnymi technikami ściśle związanymi z tematem.- Wyjaśniając to patrzył na mnie znudzony. Jakby dziesiąty raz z rzędu opowiadał dziecku bajkę o Czerwonym Kapturku.
- Bijuu? W sensie, że te potwory z ogonami… Jak sanbi?  – zapytałem dla pewności.
- Właśnie te – odpowiedział mi Juugo.
Oni sobie żarty robią? Przecież takie osoby są strzeżone niemal tak dobrze jak Kage. Informacje, które posiadają nie mają prawa wyciec, zwłaszcza po tym co robiło Aktsuki, więc porwanie kogoś takiego, ba, znalezienie kogoś takiego będzie niemożliwe.
- I jak, przepraszam bardzo, mamy taką osobę znaleźć? – zapytałem podchodząc do Uchihy. – Nikt nie piśnie ani słowa na ich temat. Założę się,
że nie znajdzie się nikt, kto cokolwiek wie.
- Rzucimy hasłem bijuu i zaraz coś się komuś skojarzy.
- Albo wykorzystamy urok osobisty Sasuke, by wyciągać informacje ze wszystkich napotkanych dziewczyn – zakpiłem. – Proszę cię.
Nastała cisza, którą po chwili postanowiłem przerwać.
- To jaki mamy plan? Z tym wyciąganiem informacji, oczywiście.
- Na pewno miałeś jakichś znajomych. Może któryś z nich będzie wiedział? Albo jakeś plotki, coś? – Juugo patrzył na mnie wyczekując na odpowiedź.
- Niby jacyś byli… - Tyle to pamiętałem. Miałem znajomych, żadnych szczegółów. – A tak w ogóle, to po co Madarze ktoś taki?
- Nie wiem, nie interesuje mnie to. – Chyba niepotrzebnie liczyłem na jakąś inną odpowiedź. W końcu Sasuke to Sasuke. Zawsze zimny i obojętny na sprawy, które go nie dotyczą.
- Ciebie prawie nic nie interesuje. – Mówiąc to wyciągnąłem z plecaka coś, co wydawało się jedzeniem. I faktycznie nim było. Może nieapetycznym, ale nadal jedzeniem.
Przyjrzałem się temu co wyciągnąłem i doszedłem do wniosku, że jest to kanapka. Spłaszczona i dziwnie wyglądająca kanapka. Nie miałem chyba nic lepszego, więc jedyną rzeczą jaką mogłem zrobić było zjedzenie jej.
Po chwili spojrzałem na towarzyszy, którzy również postanowili zaspokoić swój głód. Uniosłem do góry kącik ust. Byli w tej samej sytuacji co ja.
- Jedziemy na jednym wózku. – Westchnąłem nieco zrezygnowany.
Jakiś czas później Uchiha zarządził dalszy marsz. A my, jego wierni towarzysze, musimy robić co sobie zażyczy.
I tak oto rozpoczęła się kolejna część wędrówki.

2 komentarze:

  1. Witaj!
    Na początek chciałem dodać, że trafiłem na bloga przez jeden ze spisów blogów o Naruto i... Kurczę. Suigetsu! Uwielbiam go, wreszcie jakieś fajne opowiadanie o nim! :-)
    Po przeczytaniu pierwszego rozdziału Karin i Sasuke wkurzają mnie niesamowicie. Karin nie lubiłem nawet w serialu, Sasuke zresztą też nigdy nie był moją ulubioną postacią
    Dobrze, że Suigetsu i tak olewa ich chamskie odzywki.
    No i te ich kłótnie są boskie. :D

    OdpowiedzUsuń