31 lipca 2015

V

- Mam dla was misję – oznajmiła z uśmiechem Mizukage.
To dlatego zostałem tak brutalnie obudzony… pomyślałem, wracając wspomnieniami do dzisiejszego poranka.
Spałem sobie smacznie w wygodnym i cieplutkim łóżeczku, aż tu nagle wparowało dwóch osiłków. Niby nic, ale nie dość, że narobili strasznego hałasu, to jeszcze wylali na mnie wiadro zimnej wody.
Dobra, pal licho, że byłem mokry, zrobiło mi się zimno, a całe moje łóżko było mokre i teraz trzeba będzie suszyć nie tylko pościel, ale i materac. Nosz kur…
- Coś nie tak, Suigetsu? – spytała ruda, patrząc w moim kierunku ze złośliwym uśmieszkiem, wywołanym zapewne moją skwaszoną miną, z którą stałem tutaj odkąd tylko przyszedłem.
W odpowiedzi na pytanie kobiety posłałem jej spojrzenie pytające o to, czy żartuje sobie ze mnie.
- Ależ skąd. Wszystko w jak najlepszym porządku – dodałem z sarkazmem, a do moich uszu dobiegł przytłumiony śmiech stojących obok dziewcząt. Wow, takie śmieszne.
- Jaka misja? – spytała Satsuki.
- W zasadzie nic wielkiego. Macie pilnować wioski i jej mieszkańców przed rabusiami oraz ewentualnymi ninja do czasu, aż nie wróci zarządca.
Brałyście już udział w trudniejszych zadaniach i wiem, że sobie poradzicie. Gorzej sprawa się ma z Suigetsu. Jego schwytał Orochimaru nim zaczęłam was wysyłać na poważniejsze misje,  więc nie wiem jak będziecie sobie we trójkę radzić.
Nie chodzi tu o to, że wątpię w twoją siłę Suigetsu, więc możesz być spokojny. Po prostu chcę, żebyście zobaczyli co potraficie i czy jesteście w stanie się zgrać. Jeśli nie, to przydzielę Suigetsu do innej drużyny.
- Tak jest – odpowiedziały obie.
- Dobrze więc. Wioska, do której się udacie znajduje się tutaj. – Mówiąc to podeszła do wiszącej na ścianie mapy i wskazała na niej jakieś miejsce na wybrzeżu.
- I mamy tylko we trójkę ochraniać wioskę przed innymi shinobi? – spytałem patrząc na kobietę.
- Nie jest duża. W dodatku ogrodzona murem. Niewielkim, bo niewielkim, ale jednak murem. Wyruszycie wieczorem, więc macie czas żeby się przygotować.
- Rozumiem – powiedziała blondynka kiwając przy tym głową. – Dotarło? – spytała patrząc na mnie i Ryu.
Ten kurdupel jest kapitanem?
- Tak – odpowiedziała jej brunetka.
- Hirumi, prosiłabym, byś została ze mną na moment. Satsuki, Suigetsu, jesteście wolni.
Wraz z Iwakurą opuściłem pomieszczenie, a gdy zamknąłem za sobą drzwi dziewczyna powiedziała, że mamy zaczekać na Ryu.
Nie minęło dziesięć minut, a wyszła już z gabinetu z nietęgą miną. W momencie, w którym nas zauważyła wyraz jej twarzy się zmienił. Początkowo było to zdziwienie, jednak szybko zmieniło się ono w złość. Zmarszczyła brwi i spojrzała wściekle na blondynkę.
- Co tu robicie? – W jej głosie słychać było gniew. W sumie bezpodstawny, nic złego nie robiliśmy. Chyba że rozmawiała z Kage o czymś ważnym lub ściśle tajnym, czego nikt nie powinien usłyszeć.
- Czekaliśmy na ciebie – odpowiedziałem odsuwając się od ściany, o którą dotychczas się opierałem, po czym podszedłem do niej. – Spokojnie, nikt nic nie słyszał, jeśli tego się obawiasz – powiedziałem z uśmiechem.
- Mizukage nie pozwoliłaby na to, żeby ktokolwiek usłyszał waszą rozmowę, jeśli chodziło o coś ważnego.
Słowa Krasnala nieco ją uspokoiły. Westchnęła.
- Dobra, gdzie i o której się widzimy? – spytała patrząc na Satsuki.
- Pod północną bramą, o 19.
Brunetka pokiwała głową, a po tym jak się z nami pożegnała poszła do domu, tym samym zostawiając mnie sam na sam z blondynką.
- Też się szykuj – powiedziała zimnym głosem i udała się w kierunku wyjścia z budynku.
Jak mus to mus. Poszedłem spokojnie do domu, w którym znalazłem się piętnaście minut później.
Wszedłszy do mieszkania, udałem się do sypialni, skąd wytaszczyłem mokry materac, by zostawić go na balkonie do wyschnięcia. Po krótkiej walce z liną, tymże materacem i balustradą wróciłem do pokoju i zabrałem z niego mokrą pościel, która zawisła na zewnątrz, dotrzymując tym samym towarzystwa materacowi. Niech się bawią.
Gdy uporałem się z tym, poszedłem do kuchni celem zjedzenia śniadania, na które wcześniej nie miałem czasu. Jedząc płatki, myślałem o nadchodzącej misji.
Dla mnie to nie problem walczyć w pojedynkę, w grupie tym bardziej, ale w tym, co mówiła Mizukage było trochę prawdy. Nie znam umiejętności ani talentów tych dziewczyn.
Zakładając, że to Hirumi mam porwać, muszę dowiedzieć się o niej jak najwięcej, żeby niczym mnie nie zaskoczyła. Gorzej, jeśli okaże się, że jest dużo silniejsza ode mnie. Nawet jeśli kogoś innego muszę porwać mam problem. Trzeba zdobyć zaufanie Mizukage i tych dwóch, a Krasnal nie wygląda na przekonaną co do autentyczności całej tej historyjki. Szczerze mówiąc, nie dziwię jej się.
Westchnąwszy wstałem od stołu i zmyłem po sobie naczynia, a następnie poszedłem przygotować się do misji. Do plecaka spakowałem kilka kunaiów , jakieś ciuchy na zmianę oraz prowiant, o wiele lepszy od tego, co miałem podróżując z Sasuke.
Gdy nadszedł czas, wyszedłem z domu zamykając za sobą drzwi, po czym udałem się do umówionego wcześniej miejsca.
Dotarłem tam na długo przed czasem, co poskutkowało tym, że musiałem czekać na resztę dosyć długo. Pierwsza z dwójki dziewczyn, na które przyszło mi czekać, przyszła blondynka. Liczyłem na brunetkę, w ten sposób mógłbym spróbować ją podrywać, czy coś. Dochodząc do relacji wykraczającej poza ramy przyjaźni miałbym większe szanse na to, że wygada się na jakiś temat. W końcu która nie marzy o tym, żeby mieć faceta, któremu mogłaby o wszystkim mówić. O pracy, przyjaciołach, problemach i w ogóle.
- Długo będziemy czekać na Hirumi? – zapytałem zerkając na przybyłą Iwakurę.
- Raczej nie. Ona też stara się przychodzić przed czasem.
W odpowiedzi kiwnąłem głową.
Nie chciało mi się czekać, ale sam byłem sobie winny. W końcu, gdybym nie wyszedł tak wcześnie nie musiałbym tu tyle siedzieć. Westchnąłem ciężko. Trudno, stało się.
Chwilę później spojrzałem w kierunku jednej z ulic. Widziałem tam postać, która spokojnie szła w kierunku bramy. Jak się później okazało była to Ryu.
- Wszyscy gotowi? – spytała najniższa w towarzystwie osoba, po tym jak Hirumi wyjaśniła, że byłaby wcześniej, gdyby nie sprzeczka z bratem.
Razem z brunetką pokiwaliśmy głowami, dając blondynce znać, iż możemy wyruszać.
Po opuszczeniu wioski zacząłem się przyglądać moim towarzyszkom.
Ryu nie miała ze sobą wielkiego bagażu. Średniej wielkości plecak był wszystkim co niosła. Broni też specjalnie nie widziałem. Do prawego uda miała przyczepioną kaburę, w której znajdował się, uwaga, aż jeden kunai. Szał.
Pomyślałem, że pewnie jest medycznym ninją. Podobnie jak Satsuki, która nie kryła tego, że nie chce się do walk mieszać.
Stop.
Dwóch medycznych shinobi? I rozumiem, że ja mam walczyć sam?
- Ej, bo Satsuki przed chwilą mamrotała coś, że nie będzie walczyła. – Liczyłem na to, że dziewczyny domyślą się o co mi chodzi i nie będę musiał dopytywać.
- Satsuki to nasz medyk. Dałaby sobie w walce radę, ale wolimy jej nie narażać. Poradzimy sobie bez niej – powiedziała nie odwracając wzroku od trasy, którą podążaliśmy.
- A ty? – spytałem. – Też nie masz nie wiadomo jakiej broni.
Uśmiechnęła się tajemniczo.
- Mam jej więcej niż myślisz. Poza tym, przyganiał kocioł garnkowi. Sam masz jedynie miecz.
- Fakt, ale na mnie fizyczne ataki nie działają. Przypominam, że mogę zmienić swoje ciało w wodę, dzięki płynom w moim organizmie – wyjaśniłem jej działanie mojej techniki.
- Chyba wolę nie wiedzieć o jakie płyny chodzi. – Blondynka w końcu włączyła się do rozmowy. – Hirumi, Suigetsu zapewne chciał się dowiedzieć, czy ktoś poza nim będzie walczył.
O, zorientowała się o co mi chodziło.
- Wiem. Przecież mu powiedziałam, że damy sobie radę we dwójkę.
- Pewnie wolałby, żebyś mu wyjaśniła co potrafisz.
- No, w sumie to tak… - powiedziałem.
Po jakimś czasie dziewczyna obróciła w moim kierunku głowę i patrzyła na mnie z uśmiechem.
Była blada, a z jednego z oczu leciała jej krew. Zauważyłem, że z kącików ust również ciekła.
- Co ci… - nie dokończyłem pytania, gdyż moją uwagę przykuł tatuaż, który ,znikąd,  pojawił się na szyi brunetki, a chwilę później zaczął się wokół niej poruszać, by zaraz zeskoczyć na ziemię, także stał naprzeciw mnie. Tym skokiem złamał dziewczynie kark, pojęcia nie mam co to za dziwna technika, ale dobra jest. Tygrys, którego przedstawiał tatuaż, ruszył w moim kierunku. Chwyciłem rękojeść miecza, po czym zacząłem z tym stworem walczyć, a nie było to łatwe. Był szybki i zwinny. W pewnym momencie zerknąłem w kierunku zwłok Hirumi, która leżała na ziemi. Satsuki nigdzie nie widziałem. Jednak zaraz poczułem jak ktoś wbija kunaia w moją nogę. Heh, bezsen… Coś ciepłego zaczęło spływać po kończynie.
- Co do…?
Podkosiłem napastnika, którym okazała się blondynka, odepchnąłem tygrysa mieczem, a następnie odskoczyłem do tyłu i wyciągnąłem kunai z nogi. Przyłożyłem dłoń do krwawiącej rany. Nie mogłem uwierzyć w to, że ktokolwiek przełamał tę technikę. Jak?
- Niemożliwe… - Mój głos drżał.
- A jednak możliwe, Suigetsu. – Usłyszałem głos Orochimaru, wydobywający się z ciała brunetki. Spojrzałem w tamtym kierunku zdziwiony.
Stał tam. Był w jej ciele. Gdy zbliżył się do mnie o krok, ja cofnąłem się o dwa. Niestety zaraz poczułem za plecami jakąś małą osóbkę. Krasnal?  Złapała mnie za ręce i nie miała zamiaru puścić, a chwyt ten kojarzył mi się z Juugo.
Kurwa, co się dzieje?
Orochimaru postanowił wykorzystać sytuację. Zbliżał się do mnie.
- Nie skończyłem moich badań, Suigetsu.
- Proszę się nie martwić, Orochimaru-sama. Trzymam go, więc może się nim pan spokojnie zająć. – Usłyszałem za sobą głos blondynki. Więc jednak ona.
Zacząłem się mocno szarpać krzycząc przy tym.
- No chyba nie!
Gdy Orochimaru zbliżył się do mnie, zacząłem kopać na oślep, jednocześnie próbując zmienić się w wodę by móc uciec. Niestety, bezskutecznie, a ten szaleniec był coraz bliżej.
- Czas na zabawę, Suigetsu – powiedział, wyciągając w moim kierunku dłoń, której trzymał kunaia.
- Spadaj! – zawołałem wykopując z jego… jej… tego dłoni broń.
- Oj, nieładnie...- Mówiąc to wykonał kilka pieczęci, po czym wyciągnął z gardła ociekający śliną miecz. Fuj, jak zawsze obrzydliwy. Nie byłby sobą, gdyby czegoś takiego nie zrobił. – Sprawdźmy, czy technika twojego klanu będzie działać, gdy zmiażdżę twoją głowę! – Uniósł przy tym miecz ponad swoja głowę.
- Żegnaj, Suigetsu. – Przy uchu usłyszałem głos mojego nieżyjącego od lat brata.
Spojrzałem za siebie.
W miejscu, w którym jeszcze przed chwilą stała Iwakura był teraz Mangetsu.
- B... Bracie… - wyszeptałem do niego.
Chwilę później zrobiło mi się ciemno przed oczami.
***
Obudziły mnie czyjeś głosy.
- Mimo wszystko uważam,  że przesadziłaś. – Ktoś tu chyba był zły. Wiedziałem nawet kto. – Przez ciebie mogło mu się coś stać. Masz szczęście, że wciąż stał na ziemi.
- Żyje, więc nie narzekaj. Poza tym, miałam wszystko pod kontrolą. – A ta była spokojna. Przynajmniej tak brzmiała. Po niej akurat nie spodziewałbym się takiego opanowania.
Przetarłem oczy i podniosłem się do góry.
Byłem w jakimś w miarę dużym pomieszczeniu, którego projektant chyba bardzo lubił ciemne drewno. Sufit, ściany, podłoga – wszystko było właśnie z niego. Panował tu półmrok, wywołany faktem, że jedna, wisząca nad wejściem lampka nie była w stanie wystarczająco dobrze oświetlić pomieszczenia.
Spojrzałem na dziewczyny. Tak jak podejrzewałem. Blondynka nie kryła swojego niezadowolenia, czy raczej złości, a brunetka była całkowicie opanowana. Nie licząc oczu. Jej spojrzenie, podobnie jak to Satsuki, ciskało piorunami.
- Gdzie jesteśmy? – spytałem wciąż patrząc na moje towarzyszki.
- W domu jednego z mieszkańców wioski – wyjaśniła blondynka.
- Jak się czujesz? – zapytała Ryu, klękając przy moim futonie.
- Bywało lepiej… Która godzina?
- Północ dochodzi. Rano zaczynamy pracę, więc powinieneś odpocząć.
Obie dziewczyny były zmartwione, ale Hirumi wydawała się martwić bardziej niż jej przyjaciółka.
Zamknąłem oczy, by przemyśleć to co się wydarzyło nim urwał mi się film. Po chwili ponownie otworzyłem oczy.
- Powiecie mi co się stało? – zapytałem, zupełnie ignorując fakt, że brunetka kazała mi odpoczywać. – Ostatnie co pamiętam to to, że za moim plecami pojawił się mój brat, a Orochimaru…
- Genjutsu. Nic takiego się nie wydarzyło. Powinieneś na to wpaść, choćby dlatego, że ze mną rozmawiasz.
Pokiwałem głową. W sumie miała rację.
- Chciałeś zobaczyć co potrafię…
- Ale przesadziła, dlatego straciłeś przytomność.
Przeniosłem wzrok na blondynkę, która wpatrywała się w Hirumi. Poczułem jej dłoń na czole. Uniosłem brew i powróciłem do niej spojrzeniem.
- Na szczęście nie masz już gorączki i przestałeś się pocić.
Te informacje bardzo mnie zdziwiły. Aż tak źle ze mną?
- Nigdy wcześniej nie reagowałem tak na genjutsu – poinformowałem dziewczyny, które nie wyglądały na zdziwione tym faktem.
- Wielu ludzi tak reaguje na tę technikę.
- Jak ona działa? – spytałem patrząc na Hirumi.
- Hmm… W pewnym sensie jest podobna do Tsukuyomi Itachiego. Różnica polega na tym, że nie tworzę wymiaru, do którego przenosi się umysł ofiary. Plus po tej technice nie leżysz nieprzytomny kilka dni, a kilka godzin.
Wykorzystuję to, czego się boisz, co sprawia ci ból i tak dalej, żeby zmęczyć przeciwnika psychicznie. Osłabiony umysł powoduje osłabienie ciała. W twoim wypadku było tak samo. Orochimaru, Mangetsu, Satsuki… Orochimaru się boisz, a raczej tego co ci robił, Mangetsu to twój brat, więc pewnie za nim tęsknisz i boli cię fakt, że nie żyje, a Satsuki nie lubisz. Wszystko odpowiednio wykorzystane dało takie, a nie inne skutki. – Przerwała by dać mi czas na przyswojenie informacji. Po chwili wróciła do swoich wyjaśnień. – Podsumowując, zadaniem tej techniki jest doprowadzić do osłabienie przeciwnika na płaszczyźnie psychicznej, a co za tym idzie – fizycznej.
Kiwnąłem głową.
Jeśli ona zna takie genjutsu może stanowić dla mnie zagrożenie, jeżeli będę musiał ją porwać. Zwłaszcza, że wie jak zareagowałem na tę technikę. Martwił mnie ten fakt.
- Coś nie tak? – zapytała blondynka patrząc na mnie podejrzliwie. Nie ufa mi, mogę się założyć.
- Nie. Po prostu wolałbym uniknąć ponownego spotkania z tą techniką… - przyznałem zgodnie z prawdą. Spojrzałem znów na Ryu. – Mam nadzieję, że nie sięgasz po nią, gdy tylko ktoś zaczyna cię denerwować.
Uśmiechnęła się do mnie łagodnie.
- Nie martw się. Nie widzę potrzeby stosowania na tobie tej techniki kolejny raz. – Mówiąc to wyciągnęła skądś kulkę ryżową, którą zaraz mi podała. – Zjedz to i idź spać. Musisz odpocząć.
Odebrałem od niej przekąskę i posłusznie zjadłem.
Takie coś to ja rozumiem. Baba skacząca wokół mnie, jedzenie, spanie… Wygodne takie życie.
- Dzięki – powiedziałem, gdy zjadłem.
Kiwnęła głową.
- A teraz śpij – odpowiedziała tonem nieznoszącym sprzeciwu.
- Co z wami? – spytałem kładąc się na prawym boku.
- Też zaraz idziemy spać. Śpij. – Zamiast pełnego troski głosu Hirumi usłyszałem Krasnala, no bywa.
Zamknąłem oczy i ziewnąłem. Z zaśnięciem nie miałem większego problemu. Było mi ciepło, byłem najedzony i zmęczony.

Od autorki:
Dobrnęłam do piątego chaptera, jestem z siebie dumna :D Czekam na Waszą opinię i komentarze :D 

Suigetsu na widok wystroju xd

23 lipca 2015

IV

Kilka dni później byłem w wiosce bez Taki. Nareszcie trochę spokoju.
Władze wioski przyznały mi jakieś małe mieszkanie bliżej biura Mizukage. W ten oto sposób opuściłem dom, w którym spędziłem z Uchihą i resztą ostatnie kilka dni.
Teraz powinienem się skupić na znalezieniu shinobi, którego chciał Madara, ale złapałem lenia i nie chciało mi się tego robić. Mam lepsze rzeczy do roboty. Na przykład spanie, jedzenie, znowu spanie, albo patrzenie przez okno, co aktualnie robiłem.
Ludzie szli ulicami Kirigakure zatrzymując się co jakiś czas, by porozmawiać, czy popatrzeć na towary powystawiane w sklepowych witrynach. Pośród tych wszystkich ludzi widziałem rodziny z dziećmi, pary, starców i ninja. Bardzo wielu ninja.
Westchnąłem zrezygnowany, a następnie odszedłem od okna drapiąc się w głowę.
I ja mam tu szukać nie wiem nawet kogo…
Poszedłem do kuchni, otworzyłem lodówkę celem wyciągnięcia z niej czegoś, co mógłbym zjeść, ale niestety niczego nie znalazłem. Jakże wielkie było moje rozczarowanie, gdy odkryłem ten fakt. No, ale cóż. Mówi się trudno i żyje się dalej, choć w tym wypadku odpowiedniejsze byłoby „mówi się trudno i idzie się na zakupy”.
Ponieważ lodówka była pusta pospiesznie udałem się na korytarz, gdzie założyłem buty, po czym wyszedłem, a następnie zamknąłem drzwi na klucz.
Będąc w sklepie zgarniałem z półek  niemal wszystko. Ciasteczka, ryż, ryby, woda, batoniki i tak dalej. Po trzech latach włóczenia się z Sasuke w końcu miałem okazję zjeść coś normalnego, z czego miałem zamiar korzystać tak długo, jak tylko będzie to możliwe.
Gdy przechodziłem przez kolejna alejkę wypełnioną słodyczami zatrzymałem się przed półką, na której wystawili cukierki. Wziąłem do ręki pudełko, w którym była ich cała masa i zacząłem czytać jakie rodzaje tam znajdę.
Sprawdzając to nagle poczułem tamtą czakrę. Czułem ją już gdy Karin o niej wspomniała, jednak nie tak wyraźnie jak teraz. I faktycznie przypominało czakrę jakiegoś potwora.
Rozejrzałem się po alejce, w której stałem. Oprócz mnie były w niej jakieś dwie dziewczyny, mniej więcej w moim wieku. W pewnym momencie jedna z nich zrobiła wielkie oczy i szturchnęła drugą. Ta odwróciła się we wskazanym przez pierwszą kierunku, czyli w moją stronę. Stała tak gapiąc się na mnie, a jej oczy zeszkliły się.
- Suigetsu! – zawołała, a nim się zorientowałem wisiała mi na szyi szlochając przy tym. Po chwili mnie puściła pociągając przy tym nosem. Prócz tego wycierała łzy rękawem swetra.
Korzystając z okazji przyjrzałem się jej. Była to szczupła, niewiele niższa ode mnie brunetka o brązowych, wręcz czekoladowych oczach.
Nie kojarzyłem jej, a takie zachowanie niespecjalnie mi pomagało. Jedyne co na jego podstawie wywnioskowałem to, to że musiała mnie znać oraz że byłem dla niej ważny w jakiś sposób. Nikt normalny nie zareagowałby tak na widok zwykłego znajomego.
- Znamy się? – spytałem chcąc się upewnić, czy dobrze myślę. Odsunąłem ją przy tym od siebie kawałek.
Raczej tak, i rzeczywiście musiałem być dla niej ważny, ponieważ usłyszawszy moje pytanie rozpłakała się jeszcze bardziej niż przed chwilą.
- Nie pamiętasz mnie? – spytała nie kryjąc smutku.
W tym samym czasie jej koleżanka zdążyła podejść i spojrzeć na mnie groźnie. Widząc to nie wiedziałem, czy mam się śmiać czy faktycznie bać. Naprawdę niska blondyneczka patrzyła na mnie tak, jakby miała mnie zaraz zabić.
- Ale jesteś beznadziejny, Suigetsu. Rozumiem, że cię nie było tyle lat i w ogóle, ale aż tak się nie zmieniłyśmy, żebyś nie mógł nas rozpoznać. – W jej głosie słychać było gniew. Czyli tak, znałem je obie i byłem dla nich, a przynajmniej dla brunetki, ważny. Pomoże mi to w szybkim ogarnięciu wioski, i być może odnalezieniu mojego celu.
- Suigetsu… - Wyższa chwyciła mnie za rękę. – Nie żartuj sobie..
Westchnąłem.
- Naprawdę was nie pamiętam – powiedziałem spokojnie. – Gdy Orochimaru mnie porwał straciłem pamięć, więc wybaczcie.- Spojrzałem na trzymającą mnie dziewczynę. – Puść mnie – poprosiłem, a ta posłusznie to zrobiła.
W sumie, to wypadałoby zapytać o imiona, ale nim zdążyłem to zrobić spytała od jak dawna jestem w wiosce.
- Od kilku dni – odpowiedziałem zgodnie z prawdą.
Nagle na jej twarzy pojawiła się złość. Ciekaw byłem co ją spowodowało, ale nie dane mi było się tego dowiedzieć.
Gdzieś w środku czułem, że obie te dziewczyny coś dla mnie znaczą, więc starałem się je sobie jakoś przypomnieć. Bez skutku jednak. Nie jestem w stanie nic zrobić.
W pewnym momencie poczułem, że ktoś szarpie mnie za rękaw. Zobaczyłem, ze robiła to brunetka. Jaka upierdliwa…
- Co jest? – zapytałem chwytając ją za nadgarstek, po czym pociągnąłem ją tak, że puściła ubranie.
- Gdzie ty teraz mieszkasz?
- Przy głównej ulicy – poinformowałem ją zastanawiając się po co jej ta informacja. Chciała przyjść na szybki numerek, czy co? Nie to, żebym miał coś przeciwko, była ładna i w ogóle, ale aktualnie nie miałem ani czasu, ani ochoty na coś takiego.
Nagle wpadłem na genialny plan. Wykorzystam ją do znalezienia mojego celu. Wcześniej planowałem wykorzystać obie, ale blondynka, nie wydaję się być szczególnie do mnie przywiązana, więc nie zrobiłaby dla mnie tyle, co ta tutaj.
Uśmiechnąłem się.
- Jak już wam mówiłem, nie pamiętam was, więc może powiecie jak się nazywacie? Będę wdzięczny. – Mówiąc to podrapałem się w tył głowy chcąc udać, że jest mi głupio. Tak szczerze to nie musiałem udawać, faktycznie było mi głupio…
- Hirumi Ryu – przedstawiła się brunetka.
Ryu? Kojarzyłem to nazwisko, gdzieś tam kiedyś ktoś na kogoś narzekał… Po dłuższym zastanowieniu zacząłem sobie przypominać.
Ryu trzymali się z dala od ludzi, a ludzie trzymali się z dala od nich. Strasznie pyszni, zbyt pewni siebie i swoich technik. Ród z tradycjami, surowymi zasadami. Ale to, z czym przede wszystkim byli kojarzeni to ich godło, czyli smok oraz obsesja na punkcie tych gadów. Podobno mieli też całkiem szeroką autonomię, bo wioska nie mieszała się w to co działo się w ich domach. Podobno w zamian za to, że użyczają jej swych ludzi.
Patrząc na Hirumi stwierdziłem, że nie pasuje mi do tego opisu. Cóż, zawsze znajdzie się wyjątek potwierdzający regułę.
Chwilę później przypomniałem sobie jeszcze kilka rzeczy.
Po pierwsze, ją i Krasnala. Chodziłem z nimi do klasy, a później wylądowaliśmy w jednej drużynie. Za blondynką, która nazywała się Satsuki Iwakura, nie przepadałem, ona za mną z resztą też, ale to głównie przez to, że dokuczałem jej przez jej wzrost. Hirumi z kolei traktowała mnie jak brata, co tłumaczy jej zachowanie sprzed paru chwil.
Po drugie, klan Ryu i jego wiedza na temat przeróżnych demonów, w tym bijuu.
Po zastanowieniu doszedłem do wniosku, że to pewnie kogoś od nich muszę porwać.
- Suigetsu?
Obie dziewczyny patrzyły na mnie zmartwione. Chyba przez dłuższy czas się nie odzywałem.
- Satsuki, prawda Krasnalu? – spytałem ze złośliwym uśmiechem. Nie znosiła tego przezwiska. Nadałem je jej jeszcze, gdy byliśmy uczniami akademii.
- Przypomniałeś sobie? – zapytała brunetka z nadzieją.
- No raczej, że tak – odpowiedziała za mnie blondyneczka. – Gdyby tak nie było nie nazwałby mnie Krasnalem.
Ponownie poczułem, jak wyższa z dziewczyn na mnie wisi. Poklepałem ją po plecach.
- Dobra, dobra. Uspokój się i puść mnie.
Posłusznie wykonała prośbę, a ja zabrałem od niej ręce.
- Chcę dokończyć zakupy, więc  wybaczcie. Żegnam. – Przy ostatnim słowie ruszyłem pędem dalej pozostawiając tamte dwie same sobie.
Hirumi jest z Ryu, więc tym bardziej muszę wykorzystać to, że tak bardzo jej na mnie zależy i zbliżyć się do niej na tyle, by móc wyciągać z niej różne informacje. W dodatku ta chakra, wyraźnie czułem ją od niej.
W tej sytuacji słowa Juugo mogły okazać się czymś jak najbardziej realnym.
Myśląc co dalej dotarłem do alejki z kosmetykami, gdzie z pułki zgarnąłem szampon i żel pod prysznic. Stanąłem przy jednym z regałów i przejechałem dłonią po brodzie. Gładka jak pupcia niemowlaka, czyli nie muszę się golić. W związku z tym poszedłem dalej.
Dotarłszy do kas wyłożyłem na taśmę towar, a chwile później kasjerka poinformowała mnie ile muszę zapłacić. Podalem jej pieniądze, spakowałem zakupy i odebrałem resztę. Teraz do domu.
* * *
Rozkładając jedzenie w szafkach myślałem o dziewczynach spotkanych w sklepie.
Byłem jedynym facetem w dawnej drużynie. Nawet nasz nauczyciel był kobietą. Kiedyś nie przeszkadzał mi ten fakt, ale teraz jakoś tak za bardzo przyzwyczaiłem się, że mężczyzn było więcej.
Na moment przerwałem układanie zakupów i spojrzałem na dłoń, za którą Ryu chwyciła mnie w sklepie. Wtedy nie zwróciłem na to uwagi, ale skóra na jej lewej dłoni nie była tak przyjemna w dotyku i gładka jak ta prawa. Ciekaw byłem dlaczego.
Pokręciłem głową. Nie czas na takie rozmyślania. Muszę się do niej zbliżyć i zdobyć informacje. Przede wszystkim misja, a potem dam sobie spokój z Sasuke i resztą.
Dokończyłem układanie zakupów, po czym wziąłem paczkę chipsów i usiadłem na kanapie. Zjem sobie i pójdę spać. Taki mam plan na resztę dnia.




Dobrnęłam do czwartego rozdziału! :) Już pojawiły się moje OC i jestem ciekawa co sądzicie :D

17 lipca 2015

III

Staliśmy naprzeciw dwójki strażników, którzy nie chcieli nas wpuścić do środka.
Juugo próbował ich przekonać co do czystości naszych zamiarów. Patrzyłem na niego z politowaniem. Doskonale zdawałem sobie sprawę z tego, że sam nasz wygląd przeczył jego słowom. Sasuke i jego wzrok z serii „zabiję cię bo mam taki kaprys”, rudy wyglądający jak goryl, skwaszona Karin i ja - chuderlak z niewiarygodnie dużym i ciężkim mieczem.
- Mizukage-sama zabroniła wpuszczać podejrzanie wyglądające osoby do wioski. Nie możecie wejść – powiedział ostro jeden ze strażników.
Przyjrzałem mu się.
Był to mężczyzna średniego wzrostu, dobrze zbudowany, a z rysów twarzy wywnioskowałem, że jest uparty i złośliwy. Z kimś mi się to kojarzyło…
- Ale… - zaczął Juugo, lecz nie dane było mu skończyć, ponieważ strażnik ponownie zabrał głos.
- Nie i koniec. Spadać.
Taka sytuacja oznaczała, że teraz ja, Suigetsu Hozuki, muszę wejść na scenę.
Westchnąwszy ciężko podszedłem do Juugo, a następnie położyłem dłoń na jego ramieniu i uśmiechnąłem się, starając się wyglądać przy tym jak najmniej sztucznie.
- Daj spokój Juugo. Ja to załatwię – minąłem go idąc w stronę strażnika.
- Czego chcesz? – zapytał nieprzyjaznym  głosem.
- Ale pan jest niemiły… - powiedziałem udając urażonego.
Mężczyzna spojrzał na mnie groźnie.
- Nie denerwuj mnie i spadaj.
- Ale szefie, pan słucha. Jestem Suigetsu…
Strażnik pokiwał głową, co mnie ucieszyło. Pewnie sobie przypomniał, że był ktoś taki jak ja i że trzeba mnie wpuścić.
- Fajnie. Widzisz, ja jestem Han. I co w związku z tym, że nazywasz się Suigetsu?
-  Niech nas pan zaprowadzi do czcigodnej Mizukage. – Starałem się być, uprzejmy, ale typ działam mi na nerwy, więc mi nie wychodziło. Zupełnie jak z Karin.
Spojrzał na mnie krzywo, zmierzył wzrokiem. Chwilę później wpuścił nas do wioski, wcześniej jednak przedyskutował to z drugim strażnikiem – chudzielcem, którego nie posądziłbym o bycie ninja. W sumie to sam nie wyglądałem lepiej.
To właśnie ten wychudzony facet prowadził nas do Kage.
Zwróciłem swój wzrok na Sasuke wyglądającego na zniecierpliwionego. Szczerze? Nie dziwiłem mu się. Sam byłem nieźle wkurzony, ale co zrobisz? Nic nie zrobisz. Zawsze i wszędzie znajdzie się taki typ, który czymś cię zirytuje.
Swoją  drogą, nie wierzyłem w to, że ci strażnicy ot tak nas wpuścili. Czyżby Uchiha użył genjutsu?
Westchnąłem zastanawiając się przy tym, dlaczego dałem się wplątać w to całe bagno, jakim było szwędanie się razem z Sasuke. Trzeba było spadać, gdy miałem okazję.
Weszliśmy do jakiegoś budynku, a tam Chudzielec poszedł w stronę schodów, które zapewne miały prowadzić do biura Mizukage. Szliśmy więc za nim.
Rozejrzałem się. Korytarze wydawały mi się znajome, jednak nie pamiętałem gdzie, jak i kiedy trzeba było skręcić by dotrzeć choćby do łazienki.
Przemierzając je starałem się chociaż coś sobie przypomnieć. Zastanawiałem się, czy istnieje sposób na to, by wspomnienia do mnie wróciły. Może zobaczenie jakiegoś przedmiotu, albo człowieka może pomóc? Doszedłem więc do wniosku, że warto spróbować i zacząłem się dokładnie przyglądać otoczeniu, licząc na to, że znajdę coś, co sprawi, że moja przeszłość do mnie powróci. Niestety jednak, bez skutku. Trudno.
Chwile później staliśmy wszyscy pod drzwiami, za którymi znajdowało się biuro Mizukage. A wejścia do niego strzegło, uwaga, aż dwóch ANBU.
Jak dla mnie, to trochę ich mało, w końcu za drzwiami urzęduje najważniejsza osoba w wiosce. Niby najsilniejszy ninja, ale mimo wszystko, takich zawsze całe stado pilnuje. Paradoksalnie, Kage mógł  bez większych problemów sprzątnąć ich wszystkich i nie powinien mieć problemów z tym, żeby o siebie zadbać, gdyby ktoś postanowił włamać się do biura, żeby kogoś skrzywdzić, zaszantażować czy cokolwiek innego.
Chociaż… Po co ja się tym przejmuję? Nie mój problem.
Chudzielca nie było już z nami, ponieważ chwilę temu wszedł do gabinetu i informował kobietę o tym, że czwórka dzieciaków uprzykrza strażnikom życie.
Po jakimś czasie pozwolono nam wejść do pomieszczenia, a kiedy już staliśmy przed majestatem czcigodnej utwierdziłem się w przekonaniu, że pan przewodnik nagadał jej na temat gości niestworzonych historii. Wiem, wyglądaliśmy co najmniej dziwnie, ale bez przesady.
Patrzyłem to na Chudzielca, to na Sasuke starającego się przekonać naszych rozmówców, że przybywamy w pokoju.
Ta, jasne.
-
Załóżmy, że wierzę. Suigetsu – Tutaj kobieta zwróciła się do mnie – pozwalam ci wrócić, ale nie oznacza to, że bezgranicznie ci ufam. Zdajesz sobie z tego sprawę?
- Oczywiście – odpowiedziałem łagodnie.
- Mimo to cieszę się, że jesteś cały i zdrowy. – Mówiąc to uśmiechnęła się do mnie, a chwilę później spojrzała na bruneta stojącego obok mnie. Patrząc na niego nie wyglądała już tak miło jak przed chwilą. Chyba nadal pamięta co zrobił Sasuke podczas szczytu, na szczęście później podczas wojny Tobi, czy raczej Madara nie kazał wykonywać nam innych zadań niż zorganizowanie mu jedzenia, czy przygotowanie kryjówki.  – Możecie zatrzymać się w wiosce na kilka dni, żeby odpocząć.
Potem doszło do wymiany kilku uprzejmości, a na pożegnanie skłoniłem się jednocześnie posłałem Uchihowi znaczące spojrzenie, dając mu tym samym do zrozumienia, że tak jak ja, powinien się ukłonić. Oczywiście, zignorował mnie.
Wymaszerowaliśmy z pomieszczenia, a Chudzielec postanowił zaprowadzić nas do miejsca, które miało być naszym tymczasowym lokum. Szliśmy więc za nim nie odzywając się do siebie.
Po drodze mijaliśmy różne sklepy, restauracje, a nawet jakąś świątynię, której postanowiłem się przyjrzeć.
Nie wiem jak to możliwe, ale po tym jak podszedłem do niej bliżej i przyjrzałem się jej z bliska przypomniało mi się coś z dzieciństwa. Mało znaczące, ale jednak. Może o to właśnie chodziło? Może musiałem wpaść na cos co było obecne w jakimś z ważniejszych momentów mojego życia?
Wróciłem do Taki, a idąc za Chudzielcem zacząłem sobie wspominać to, co sobie przypomniałem.
Miałem może osiem lat. Wraz z innymi dziećmi szedłem do świątyni, w której miała odbyć się jakaś uroczystość ku uczczeniu pamięci poległych podczas ostatniej wojny, połączona z rozpoczęciem nauki na bycie ninja.
Usiadłem na podłodze, gdzieś na tyłach obecnego w budynku tłumu. Podobnie zrobiły inne dzieci, więc nie wyróżniałem się w żaden sposób. Nie znałem większości z nich, dlatego też zacząłem się im przypatrywać. Zauważyłem wówczas, że przeważającą część przyszłych uczniów stanowili chłopcy. Tak szczerze, to dopatrzyłem się ledwo kilku dziewczynek.
Chwilę później rozpoczęła się ceremonia.
Milczałem na temat tego, że coś sobie przypomniałem, bo i po co komuś o tym mówić. Nie obchodziło ich to, a ja w sumie wolałem, żeby tak zostało. Szedłem więc bez słowa obok Sasuke.
Chudzielec zaprowadził nas do jakiegoś opuszczonego domu. Jak gościnnie, pomyślałem. Odwrócił się do nas przodem.
- Tutaj możecie się zatrzymać. Oczywiście będziecie pod obserwacją Nie mamy pewności, czy można wam zaufać. – Mówiąc to wyciągnął z kieszeni jakiś metalowy przedmiot. – Tu macie klucz. – Powiedziawszy to rzucił go w moim kierunku. W momencie, gdy złapałem przedmiot facet zniknął, pozostawiając nas samych sobie.
Westchnąwszy podszedłem do drzwi. Nie był to zbyt energiczny chód, szczerze powiedziawszy było to raczej powłóczenie nogami. Wsadziłem kluczyk w dziurkę, przekręciłem go, po czym nacisnąłem na klamkę i pchnąłem drzwi mówiąc sobie w myślach „sezamie otwórz się”.
Chwilę później zwróciłem się do reszty.
- Idziecie? – zapytałem stojących w tym samym miejscu co wcześniej członków Taki.
Uchiha bez słowa wlazł do budynku, za nim Juugo oraz babsztyl, a ja na końcu. Zamknąłem więc drzwi i udałem się do najbliższego pomieszczenia,  a okazała się nim być zaniedbana łazienka.
Słowo zaniedbana było mocno nie na miejscu. To określenie naprawdę do niej nie pasowało. Była tak zapuszczona, że szalet miejski może się schować.
W tym właśnie momencie odkryłem, że mógłbym zamknąć tutaj Karin, żeby cierpiała w tym syfie i smrodzie.
Zadowolony z siebie i swojego odkrycia poszedłem do kolejnego pokoju.
Tym razem trafiłem na salon, chyba. W każdym razie tak to wyglądało. Była tu kanapa, na której siedzieli Sasuke i Juugo, obok stał stolik zakurzony do tego stopnia, że wzorki można było rysować, a gdzieś w kącie stał fotel w towarzystwie regału na książki.
Podszedłem do fotela i usiadłem w nim wygodnie.
- Jak w niebie – stwierdziłem uśmiechając się błogo. Nigdzie nie widziałem i nie słyszałem Karin, a mebel okazał się być zaskakująco wygodny i miękki. Jeszcze ciepły budynek, dach nad głową... Czysta rozkosz.
Niestety, nie dane mi było długo się nią delektować, gdyż do pomieszczenia wparowała Uzumaki.
- Budynku pilnuje piątka ludzi – oznajmiła ściszonym głosem, stając przy kanapie
- Tylko? – spytał zdziwiony Juugo.
- Wszyscy mają jakąś dziwną czakrę, ale jedna z nich przypomina tę należącą do ogoniastych…
- Może jakiś jinchuuriki? – podsunąłem, również ściszając głos. W końcu po wojnie bijuu ponownie były pieczętowane w ludziach.
- Nie, ale coś podobnego.
- Podobnego? – podchwycił zaintrygowany Sasuke. Wow. Pierwszy raz widziałem, żeby coś go zainteresowało.
- Czyli co  w związku z tym? – Wolałem wiedzieć co mnie pilnuje, czy jest niebezpieczne i czy strach byłyby jak najbardziej na miejscu.
- Nie wiem, nie potrafię tego wytłumaczyć. Kiedyś już się z tym spotkałam, jednak nie wiem co to było. Ta czakra jest bardzo podobna do tej ogoniastych, jednocześnie znacząco się od niej różni.
- Ciekawe. Tak sobie myślę, że może to jest ta osoba, której szukamy – powiedział Juugo patrząc na Karin.
Bardzo ciekawa teoria, bardzo wygodna w dodatku, jednak trochę nieprawdopodobna.
- Absurd. Osoby o takiej wiedzy nie wysyła się do pilnowania czwórki podejrzanych typów. W tym kolesia, który wtargnął na zebranie pięciu Kage. To zbyt niebezpieczne.
- Suigetsu ma rację – powiedział Uchiha podnosząc się z kanapy. – A zmieniając temat, Mizukage pozwoliła nam zatrzymać się tutaj tylko na kilka dni, dlatego wszystko w rękach Suigetsu.
- Niby dlaczego? Nie możemy zrobić tego teraz? Użyjemy genjutsu Sasuke i….
- Naprawdę sądzisz, że pilnuje nas tylko ta piątka? – spytałem patrząc na nią. - Na pewno całą wioskę zaalarmowano, a ANBU się wszędzie kręci.
- Znów muszę się z nim zgodzić. W dodatku jeśli wyjedziemy Suigetsu będzie mógł swobodnie działać. Chwile go popilnują, wyślą na kilka mało ważnych misji i w końcu mu zaufają.
Nagle Juugo wstał i pobiegł do sąsiedniego pomieszczenia, a wzrok wszystkich zebranych podążył za nim.
- Juugo? – Czyżby matka natura wzywała? Jeśli tak, to współczuję mu korzystania z tego klopa, który odkryłem. Pewnie nawet Orochimaru nie odważyłby się załatwiać tam potrzeb, chociaż kto go tam wie… Na szczęście jednak moje domysły okazały się nieprawdziwe i Juugo wrócił zaraz po tym, jak wybiegł.
- Myślałem, że ktoś tam był – wyjaśnił. – Okazało się, że to tylko mysz.
- Ty słyszysz myszy? – spytała zdziwiona Karin.
- Czyżbyś zapomniała o umiejętnościach naszego Juugo? – zapytałem z uśmiechem. Dziewczyna, w odpowiedzi, próbowała zabić mnie wzrokiem, jednak jej to nie wychodziło.
Ignorując jej zachowanie podszedłem do kanapy i rzuciłem się na nią.
- Idę spać – oznajmiłem zamykając oczy. Kanapa też była całkiem wygodna.
Reszta prawdopodobnie również poszła spać, bo co mogliby tutaj robić? Nawet ich głosów nie było słychać.
Leżąc tak z zamkniętymi oczami myślałem o tym, co sobie przypomniałem. W tym wspomnieniu szczególnie moją uwagę przykuł fakt, że jedną z niewielu obecnych tam dziewczynek widziałem wyraźniej niż resztę. Może dlatego, że później byłem z nią jakoś związany i dlatego? Kto wie…

Ziewnąłem. Organizm dawał mi wyraźnie do zrozumienia, że to nie czas na takie rozmyślania. Było nie było, teraz i tak nie miało to znaczenia.

9 lipca 2015

II

Jak ja chciałem odpocząć.
Maszerowaliśmy kolejny dzień, a nasz ostatni postój mięliśmy tydzień temu. Oczywiście, nie liczę zatrzymywania się każdego wieczora na sen. Nawet Sasuke musiał spać.
Westchnąłem zrezygnowany, już kolejny raz tego dnia, czym wywoływałem złość babsztyla, który szedł obok mnie. Wolałem nie poruszać tematu zaprzestania marszu na kilka minut, choćby dlatego, że nie chciałem słuchać jej narzekania na moją osobę. Poza tym, wydawało mi się, że brunet nie był w nastroju na wysłuchiwanie mojego narzekania, a tym bardziej wrzasków Karin. Co prawda skierowanych do mnie, ale wciąż wrzasków.
Starając się zapomnieć o zmęczeniu wróciłem myślami do rozmowy sprzed tygodnia.
Nie rozumiałem po co Madarze potrzebny był ktoś taki. Wiedziałem jedynie, że w Kirigakure znajdowała się siedziba klanu, który był bardzo w temacie. Ktoś od nich? Pewnie tak, jednakże próba wyciągnięcia informacji z kogokolwiek z nich musi zakończyć się fiaskiem. Samo zbliżenie się do nich było ciężkie, ba, wielu twierdziło, że niewykonalne.
Zastanawiałem się w jaki sposób oni chcą tę misję wykonać. Jeśli mnie nie uda się znaleźć odpowiedniej osoby, to nie zawahałbym się wykorzystać tego, że na bruneta leciały wszystkie dziewczyny, nieważne gdzie by się on nie pojawił. Któraś mogłaby coś wiedzieć.
Swoją drogą, czy Sasuke był świadomy tego, jakie ma powodzenie? Często w to wątpiłem.
- Zbliżamy się do celu – oznajmił czyjś głos, tym samym wyrywając mnie z zamyślenia.
Ziewnąłem znudzony, przeciągnąłem się, a następnie spojrzałem na idącego przede mną Sasuke. Postanowiłem zaryzykować i zapytać.
- To może postój? Muszę się zastanowić jaką gadkę wcisnąć strażnikom i w ogóle… - Zerknąłem na Karin, która wyjątkowo nie chciała mnie walnąć. Wow. Zaskoczyło mnie to. Szczerze mówiąc, zacząłem się zastanawiać się czy nie jest chora. Po chwili potrząsnąłem głową. Suigetsu, od kiedy martwisz się o tego babsztyla? Pytałem samego siebie. Przyjrzałem się jej dokładniej. Na jej twarzy widać było zmęczenie, a wory pod oczami wskazywały na bezsenną noc.
Juugo, jak zwykle, nic nie mówił. Zerknąłem na niego przez ramię i stwierdziłem, że wygląda normalnie. Przynajmniej jak na niego.
Ponownie spojrzałem na bruneta, który wciąż szedł przed siebie nie odpowiadając nawet na zadane pytanie. Chyba jednak nici z postoju, Uchiha nie zamierzał się zatrzymywać. Wobec tego nie miałam innego wyjścia, jak tylko iść dalej i myśleć jak wejść do wioski.
Pamiętałem, że wejść do wioski nie pilnowali idioci, a przynajmniej nie powinni. Dlatego też musiałem wymyślić co im powiedzieć. Jakoś wątpiłem w to, że uwierzą w porwanie przez Orochimaru, a nawet gdyby, to pewnie zapytają dlaczego nie wróciłem do wioski zaraz po tym jak Sasuke go zabił. I co wtedy? Teksty w stylu „nie miałem dość odwagi, by wrócić” nie mają sensu.
Westchnąłem raz jeszcze.
- Zakochałeś się, że tak wzdychasz? – spytał Juugo z uśmiechem. Spojrzałem na niego groźnie, ale chyba się tym nie przejął.
Kiedyś może coś do kogoś czułem, kto wie? Ale nawet jeśli tak, to było to dawno temu i nie pamiętam takiej osoby. Zamknąłem oczy starając się przypomnieć sobie moje dawne życie. Obrazy, które przewijały się przez mój umysł widziałem jak przez mgłę. Coś było, ale nie widziałem co. Pamiętałem też jakieś ogólne informacje na temat wioski, ale żadnych szczegółów czy życia prywatnego. Jedyne co to to, że miałem brata, znajomych, drużynę. Nie za wiele.
Nagle wpadłem na kogoś. Po tym jak spojrzałem kto to, zobaczyłem osobę, której w tym wypadku wolałbym nie widzieć – Sasuke. Cholera.
- Coś ty taki półprzytomny? – zapytał spokojnie.
- Zmęczony jestem – poinformowałem go, przenosząc wzrok na pozostałych. – Reszta też wydaje się być zmęczona.
- Jesteśmy w pobliżu Kirigakure – zakomunikował Uchiha, starannie ignorując to, że byliśmy zmęczeni i fakt, że nawet mu to powiedziałem. – Wymyśliłeś już coś? – zapytał patrząc na mnie.
- Nie – odpowiedziałem zgodnie z prawdą. Może w ten sposób wymuszę krótką przerwę?
- W takim wypadku robimy postój. Zdrzemnijcie się chwilę – powiedział do Uzumaki i Juugo. – A ty coś wymyśl. Potem możesz się chwilę przespać. – Mówiąc to usiadł na ziemi. To samo zrobiłem ja.
W końcu mogę odpocząć, ale najpierw musiałem wymyślić coś sensownego, lub chociażby wystarczająco dobry powód do wpuszczenia nas do wioski.
Spojrzawszy na towarzyszy zacząłem wątpić w to, że dostaniemy pozwolenie na wejście do osady. Na to też będzie trzeba coś zaradzić… Ale to potem.
- Sasuke
- Co? – spytał oschle. Oto milsza wersja Uchihy, którego wszyscy znamy i kochamy.
- Jak wy macie zamiar tam wejść? Mnie może wpuszczą, w końcu byłem ninja z Wioski Mgły, ale wam nie pozwolą wejść.
- „Przyprowadziłem cię tutaj, ponieważ nie pamiętałeś drogi. Reszta to moi towarzysze, którzy również zaoferowali pomoc.” – Widać, że historyjka, którą właśnie mi opowiedział została wymyślona właśnie teraz. Kupy się to nie trzymało.
- Jeśliby to kupili… to jedynie tłumaczy waszą obecność tutaj – zauważyłem.
- „Liczymy na to, że czcigodna Mizukage pozwoli nam zatrzymać się w wiosce chociaż na kilka dni. Podróż była naprawdę długa i męcząca.” Jeśli to nie zadziała użyję genjutsu. Ty myśl co powiesz Mizukage.
- Prawdę – odpowiedziałem szybko.
- Prawdę?
- No, że Orochimaru mnie porwał i coś mi zrobił, sam nawet nie wiem co. A nie wróciłem do wioski od razu bo… bo… „ Zapomniałem jak tu trafić.” – Tsa. Zmęczenie naprawdę dawało się we znaki. Obaj z brunetem nie wymyśliliśmy nic sensowniejszego.
- Niech będzie. Odpoczniemy jeszcze chwilę i ruszamy. – Powiedziawszy to położył się na ziemi i zamknął oczy. Heh, on też potrzebował odpoczynku.
Podobnie jak Sasuke, rozłożyłem się na ziemi i zamknąłem oczy, by się zdrzemnąć.

Nie wiem ile czasu zdążyło minąć do momentu, w którym mnie obudzono. W sumie, to nawet nie interesowało mnie to. Pomimo brutalnej pobudki zafundowanej przez Juugo, czułem się wyspany. Przeciągnąłem się ziewając przy tym, następnie wstałem cały rześki.
- Od razu lepiej!
- Ruszamy – rozkazał Sasuke swoim zimnym tonem głosu. A ja, zgodnie z jego poleceniem, zmusiłem swoje nogi do tego, by przetransportowały mój zacny tyłek w kierunku osady, do której od tak dawna zmierzamy.

2 lipca 2015

I




Niezmiennie, od wielu godzin maszerowałem starając się przy tym nie narzekać. Prócz mnie były jeszcze trzy osoby. Brunet, którego wszyscy znamy i kochamy – Sasuke Uchiha. Po jego lewej stronie szła trajkocząca na jakiś temat Karin. A obok mnie – Juugo.
Miałem dosyć tego jej gadania, więc postanowiłem je przerwać.
- Długo jeszcze, Sasuke? – spytałem.
Dziewczyna o czerwonych włosach zamilkła, lecz niestety szybko wróciła do swojego ględzenia. Zamknęła się dopiero, gdy brunet zaczął odpowiadać na moje pytanie donośnym głosem.
- Nie poznajesz okolicy? Przecież granicę Kraju Wody przeszliśmy już kilka godzin temu.
- Serio? – To był Kraj Wody? Nie przypominam sobie tych stron, ale to pewnie dlatego, że dawno tu nie byłem. – Nie zauważyłem… - Ze smutkiem zauważyłem, że skończyła mi się woda. Westchnąłem. – Robimy postój? – spytałem patrząc na Sasuke, który szedł dalej zupełnie ignorując pytanie. Można i tak.
- Tylko byś odpoczywał wodoglucie – skomentowała Karin. Normalnie nie przepuściłbym okazji do odgryzienia się, ale tym razem nie chciało mi się tego robić. Chociaż nie, chce mi się.
- Wiesz, mam delikatny organizm i potrzebuję więcej wody niż inni. Ale nie oczekuję, że taki babochłop to zrozumie. – Uśmiechnąłem się przy tym wrednie.
- Jak ja ci zaraz...
- Karin! – Do moich uszu doszedł głos bruneta. Chyba męczyły go takie hałasy, po tylu godzinach trajkotania Uzumaki. – Zamkniesz się wreszcie? – zapytał spuszczając z tonu. Zaraz spojrzał za siebie, kierując wzrok na mnie. – A ty jej nie denerwuj.
Westchnąłem jeszcze raz, stwierdzając przy tym, że lepiej się już nie odzywać. Zamiast tego zacząłem się rozglądać licząc na przypomnienie sobie okolicy. Niby wygląda znajomo… Zastanawiało mnie, dlaczego niczego nie pamiętam. Znaczy się, pamiętam swoje życie sprzed porwania przez Orochimaru, ale wspomnienia nie były wyraziste, albo pojawiały się w nich jakiś dziury. Wyglądało to tak, jakby ktoś chciał uniemożliwić mi przypomnienie sobie twarzy, nazwisk, miejsc. Wiem, że miałem rodzinę, znajomych, jakąś ulubioną restaurację. Ciekawe. Zawsze miałem dobrą pamięć, więc nie potrafiłem zrozumieć dlaczego nie pamiętam tylu rzeczy.
Wzruszyłem ramionami dochodząc do wniosku, że nie ma co nad tym rozmyślać. W tej chwili interesowała mnie inna rzecz, a mianowicie cel naszej podróży.
- Ej, Sasuke. Po co tak właściwie Madara nas tam wysłał?
Zamiast wyjaśnień ze strony bruneta usłyszałem wyzwiska, którymi Karin z taką czułością w moim kierunku rzucała.
- Co ty masz w tej głowie, że nie pamiętasz co się do ciebie mówiło kilka godzin wcześniej? Woda zamiast mózgu… - Prawda, że urocza?
- Po pierwsze, nie słuchałem go wtedy. Po drugie, nie pytałem ciebie. – Podczas wyliczania pokazałem jej odpowiednią ilość palców. – Sasuke, więc po co?
Nikogo nie zdziwił fakt, że kolejny raz mnie olał. Bardziej szokowało nas, a przynajmniej mnie, to co Uchiha robił. Masował skroń, jednocześnie mając zamknięte oczy. Dałbym sobie rękę uciąć, że właśnie w tej chwili pomyślał „Z kim ja musze pracować”.
Chwilę później zatrzymał się i spojrzał przed siebie.
- Karin.
- Tak – przeciągnęła samogłoskę – Sasuke? – W jej mniemaniu zapewne brzmiała słodko. Jak dla mnie był to jeden z najgorszych dźwięków, jakie kiedykolwiek słyszałem. Usłyszawszy to zacząłem, cicho bo cicho, symulować wymioty, wywołując tym samym lekki uśmiech na twarzy Juugo.
- Sprawdź, czy nie ma kogoś na drugiej. – Rozkazał wskazując przy tym kierunek, o którym wspomniał.
- Tak jest – powiedziała, po czym zamilkła. Na krótko, ale zawsze. – Kilku shinobi. Nie stanowią dla nas zagrożenia, kierują się w innym kierunku niż my. Na zachód, raczej nie przetną nam drogi. – Gdy skończyła mówić spojrzała na bruneta, czekając na dalsze instrukcje. Tak właściwie, to każde z nas było gotowe do akcji.
- Jeśli zrobimy teraz postój, unikniemy ich? – spytał normalnym dla siebie tonem.
- Tak.
- Dobrze więc. Robimy postój. Karin, kontroluj, czy ktoś się czasem nie zbliża. – Poinstruował ją podchodząc do kamienia, który leżał niedaleko, po czym usiadł na nim.
Uzumaki odpowiedziała skinieniem głowy i wskoczyła na pobliskie drzewo, znikając mi tym samym z oczu. Jak dobrze.
- A teraz odpowiem na twoje pytanie.
Dziękuję ci łaskawco.
- Dawaj.
- Madara kazał porwać kogoś z Kirigakure. Najpierw jednak musimy się dostać do wioski nie wzbudzając przy tym podejrzeń.
- Nie wpuszczają tam każdego, więc bezpieczniej będzie założyć, że nie dostaniemy się do środka.
- Spokojna głowa. Mam plan, którego bardzo ważną częścią jesteś ty. – Mówiąc to wskazał mnie palcem. Wow, jestem ważny. – Można nawet powiedzieć, że jesteś naszym asem w rękawie.
- Asem w rękawie? – powtórzyłem niezbyt przekonany co do powodzenia jakiegokolwiek planu. Nie rozumiałem też dlaczego to niby ja miałbym być tym asem.
Musiało być to po mnie widać, ponieważ Juugo zaraz przypomniał mi, że pochodzę z Mgły.
- I sądzicie, że nas wpuszczą, tylko dlatego, że stamtąd pochodzę? Pamiętają co robiliśmy przed wojną, to raz, a dwa – nie było mnie tam ładnych parę lat. Nikt mnie nie pozna.
Usłyszałem śmiech Karin. Pojęcia nie miałem czym był spowodowany, ale znając ją na pewno miała w planach nam wszystkim to zaraz wyjaśnić.
- Proszę cię – zaczęła opanowując śmiech. – Masz tak krzywy ryj, że nie da się go zapomnieć. Z pewnością ktoś, tę twoją mordę, pamięta.
- Karin! Miałaś pilnować okolicy. – Sasuke przypomniał jej, o tym zadaniu, które miała wykonywać. Nie oderwał przy tym ode mnie wzroku.
Westchnąłem.
- Załóżmy, że jakimś cudem udało nam się tam dostać i już jesteśmy na miejscu. Kogo mamy porwać?
- Madara sam dokładnie nie wie. Powiedział, że chodzi o kogoś, kto ma dużo informacji na temat bijuu. Najlepiej żeby miał wiedzę na temat tego, w których shinobi zostały one zapieczętowane po wojnie. Do tego musi być obeznany z różnymi technikami ściśle związanymi z tematem.- Wyjaśniając to patrzył na mnie znudzony. Jakby dziesiąty raz z rzędu opowiadał dziecku bajkę o Czerwonym Kapturku.
- Bijuu? W sensie, że te potwory z ogonami… Jak sanbi?  – zapytałem dla pewności.
- Właśnie te – odpowiedział mi Juugo.
Oni sobie żarty robią? Przecież takie osoby są strzeżone niemal tak dobrze jak Kage. Informacje, które posiadają nie mają prawa wyciec, zwłaszcza po tym co robiło Aktsuki, więc porwanie kogoś takiego, ba, znalezienie kogoś takiego będzie niemożliwe.
- I jak, przepraszam bardzo, mamy taką osobę znaleźć? – zapytałem podchodząc do Uchihy. – Nikt nie piśnie ani słowa na ich temat. Założę się,
że nie znajdzie się nikt, kto cokolwiek wie.
- Rzucimy hasłem bijuu i zaraz coś się komuś skojarzy.
- Albo wykorzystamy urok osobisty Sasuke, by wyciągać informacje ze wszystkich napotkanych dziewczyn – zakpiłem. – Proszę cię.
Nastała cisza, którą po chwili postanowiłem przerwać.
- To jaki mamy plan? Z tym wyciąganiem informacji, oczywiście.
- Na pewno miałeś jakichś znajomych. Może któryś z nich będzie wiedział? Albo jakeś plotki, coś? – Juugo patrzył na mnie wyczekując na odpowiedź.
- Niby jacyś byli… - Tyle to pamiętałem. Miałem znajomych, żadnych szczegółów. – A tak w ogóle, to po co Madarze ktoś taki?
- Nie wiem, nie interesuje mnie to. – Chyba niepotrzebnie liczyłem na jakąś inną odpowiedź. W końcu Sasuke to Sasuke. Zawsze zimny i obojętny na sprawy, które go nie dotyczą.
- Ciebie prawie nic nie interesuje. – Mówiąc to wyciągnąłem z plecaka coś, co wydawało się jedzeniem. I faktycznie nim było. Może nieapetycznym, ale nadal jedzeniem.
Przyjrzałem się temu co wyciągnąłem i doszedłem do wniosku, że jest to kanapka. Spłaszczona i dziwnie wyglądająca kanapka. Nie miałem chyba nic lepszego, więc jedyną rzeczą jaką mogłem zrobić było zjedzenie jej.
Po chwili spojrzałem na towarzyszy, którzy również postanowili zaspokoić swój głód. Uniosłem do góry kącik ust. Byli w tej samej sytuacji co ja.
- Jedziemy na jednym wózku. – Westchnąłem nieco zrezygnowany.
Jakiś czas później Uchiha zarządził dalszy marsz. A my, jego wierni towarzysze, musimy robić co sobie zażyczy.
I tak oto rozpoczęła się kolejna część wędrówki.