25 sierpnia 2015

Ogłoszenie

Totalnie nie mam weny na kolejny rozdział, przepraszam. Niby coś zaczęłam skrobać, gdy byłam na wakacjach, ale nie było tego wiele. Postaram się wstawić nowy rozdział przed końcem sierpnia, ale niczego nie obiecuję!
Przy okazji chciałabym poinformować, że w ciągu roku szkolnego nie będę jakoś systematycznie wrzucać kolejnych chapterów. Muszę się wziąć za naukę. Będę pisała, gdy będę miała trochę wolnego czasu, w weekendy, święta itp, a jak już uznam, że można skleić z tego rozdział, to będę wrzucała tutaj, na bloga :) Nie bijcie, proszę.
Inriss

7 sierpnia 2015

VI

Zostałem obudzony dzięki temu, że ktoś postanowił mną potrząsać. Nadal niefajnie, ale wciąż lepiej niż wylanie na mnie wiadra zimnej wody.
- Wstawaj – usłyszałem głos Satsuki.
Otworzyłem oczy, którym ukazała się twarz zirytowanej blondynki. Dawno nie widziałem czegoś tak okropnego. Ostatnio, krótko po wojnie, gdy Karin pomyliła mnie z Sasuke przez sen… Wzdrygnąłem się na wspomnienie tego wydarzenia.
- Co jest? – zapytałem podnosząc się na łokciach.
- Misja jest – odpowiedziała rzucając we mnie ciuchami. – Ubieraj się. Hirumi już pilnuje wioski. – Powiedziawszy to podeszła do swojego plecaka, w którym zaraz zaczęła grzebać.
Westchnąłem, po czym wstałem, w końcu nie miałem wyboru. Podniosłem ubrania, a następnie udałem się do łazienki, gdzie się umyłem i w końcu ubrałem.
Wyszedłszy z łazienki, skierowałem się do miejsca, w którym leżały moje rzeczy. Podniosłem oparty o ścianę miecz, po czym umocowałem go na plecach. Następnym co zrobiłem było wyciągnięcie z plecaka batonika. Zaraz jednak oberwałem w tył głowy.
- Za co to?! –zawołałem po części zdziwiony, a po części zły. Nie dość, że budzą w tak brutalny sposób, to jeszcze biją.
- Batonik zbyt wiele ci nie da. Może jest smaczny, ale nic poza tym. Zjedz to. – Mówiąc to, Iwakura podała mi jakieś pigułki.
Swoją drogą, śmiać mi się chciało, gdy stwierdziła, że batonik mi nie pomoże. Pewnie miała na myśli, że się nim nie najem, ale nie wiedziała jednego. Wędrowanie z Sasuke zmusiło mnie do tego, bym przyzwyczaił organizm do naprawdę małych dawek jedzenia, dzięki czemu nie chodziłem głodny.
Odebrałem od dziewczyny kuleczki, które zaraz zacząłem badać. Brązowe, pozbawione zapachu. Podejrzane…
- Pigułki żywnościowe. Sama je zrobiłam – powiedziała z dumą. – Może nie wyglądają, ale są pożywne, zdrowe i dają dużo więcej energii niż taki batonik. Hmm… - zamilkła na moment przyglądając mi się uważnie. – Tobie powinny wystarczyć dwie.
Kiwnąłem głową na znak zrozumienia, wziąłem lekarstwo. Na koniec, ubrawszy wcześniej buty, wyszedłem z chatki.
Wskoczyłem na dach budynku licząc na to, że ułatwi mi to znalezienie brunetki. Niestety, nie stało się tak. Budynek był jednym z najniższych w okolicy. Westchnąwszy zacząłem się kierować ku latarni morskiej stojącej na klifie. Ciekawe położenie ma ta wioska. Wspiąłem się na nią. Wzrokiem wodziłem po okolicy, którą bardzo dobrze było z tej wysokości widać. Starałem się odnaleźć przy tym Ryu, ale bez skutku.
- Czego tak szukasz? – Usłyszałem za sobą głos poszukiwanej przeze mnie osoby. Odwróciłem się do tyłu. Ujrzałem zwisającą z dachu dziewczynę. Mogła się chociaż pofatygować na tyle, by stanąć na balkoniku, jak ja, a nie stać na podbiciu zadaszenia.
Pociągnąłem za spięte w kitkę włosy Hirumi. Jęknęła cicho.
- Znalazłem.
Brunetka początkowo nie wiedziała o co mi chodziło. Dopiero po kilku sekundach jej twarz przybrała wyraz świadczący o zrozumieniu.
Gdy zeskoczyła na podłogę poklepałem ją z uśmiechem po głowie.
- Ciężko ogarniasz…
- Wcale nie! – zawołała urażona. A raczej taką udając. Nie wychodziło jej to jednak, ponieważ śmiała się z samej siebie.
Uśmiechnąłem się ponownie, zabierając przy tym rękę. Przyłapałem się na myśleniu o tym, że włosy Ryu są całkiem przyjemne w dotyku… I w ogóle są ładne.
- Więc… Szukałeś mnie?
- Ta. Kurdupel mnie obudził i truł coś, że już wyszłaś. – Mówiąc to usłyszałem jakieś jej jęczenie, żebym nie nazywał Iwakury kurduplem. Przepraszam bardzo, ale uważam, że trzeba nazywać rzeczy po imieniu.
- No wyszłam. – Potwierdziła moje słowa uśmiechając się przy tym. – I co w związku z tym?
- Chyba chciała mi zasugerować, że powinienem z tobą pilnować czy coś…
- A, no ok. To aktualnie siedzę tu – wskazała dach za swoimi plecami. – i obserwuję. Ty możesz iść tam. – Tym razem pokazała przeciwny koniec wioski, gdzie było jakieś pole. – Możesz też zostać tutaj. Wybór należy do ciebie, w każdym razie, któreś z nas musi tam być.
- To ja zostanę tutaj – powiedziałem wskakując na dach. Moje lenistwo znów ze mną wygrało.
Dziewczyna nic mi nie odpowiedziała. Od razu skierowała się we wskazane wcześniej miejsce.
Usiadłem sobie przy krawędzi, po czym zacząłem się przyglądać granicom wioski. Na szczęście nie była duża, mieszkańców najwięcej stu, przynajmniej tak wnioskowałem po jej wyglądzie.
Westchnąłem i postanowiłem skorzystać z tego, że jestem sam. Mogę w spokoju ogarnąć sytuację, w której aktualnie się znajdowałem.
Moje zadanie miało się dobrze. Prawdopodobnie zlokalizowałem cel Madary. Teraz wystarczyło się upewnić, czy ma te informacje, których potrzebował, wtedy będę mógł przejść do realizacji dalszej części planu, a w nieco dalszej przyszłości uwolnić się od nich.
W pewnym momencie zadałem sobie pytanie, czy nie lepiej będzie już teraz, najzwyczajniej w świecie, olać Tobiego i Takę. Jakby na to nie spojrzeć, więcej plusów płynie z odwrócenia się od nich. Mogę się wyspać, nie muszę się martwić o to, czy starczy mi jedzenia, a i z tą dwójką jest zabawniej niż z Sasuke. Gdyby Madara pytał jak mi idzie zawsze mogę powiedzieć, że nadal szukam…
Choć z drugiej strony, ile można? W końcu na pewno by się zorientowali, że kłamię.
Westchnąłem ciężko. Takie rozmyślania do niczego mnie nie doprowadzą, dlatego też postanowiłem powrócić do obserwacji otoczenia.
Nagle pośród krzaków rosnących nieopodal zauważyłem coś czerwonego. Pierwszym, co przyszło mi wtedy do głowy były włosy Karin.
Postanowiłem sprawdzić, czy moja myśl okaże się słuszną, dlatego zaraz znalazłem się w miejscu, w którym przed chwilą zobaczyłem niezidentyfikowany, czerwony obiekt. Będąc już na miejscu rozejrzałem się i stwierdziłem, że niczego, ani nikogo tu nie ma. Gdy się odwróciłem, by powrócić do wioski ktoś rzucił kamieniem, który przeze mnie przeleciał. Moja ukochana technika jednak mnie nie zawiedzie.
Spojrzałem za siebie. Stali tam, cała trójka – Sasuke, Juugo i Karin.Czyli jednak dobrze myślałem.
- Co wy tu robicie? Pogięło was?
- Znalazłeś już? – spytał Uchiha starannie ignorując moje pytania.
Westchnąłem.
- Mam pewne podejrzenia, ale muszę zyskać pewność, że są dobre. – Poinformowałem go o moich postępach sprawdzając, czy ktoś nie idzie. Poszedłem do lasu, który rósł kawałek dalej.
W pewnym momencie pośród drzew i krzewów dostrzegłem Madarę. Zdziwiło mnie, że osobiście się tutaj pofatygował. Pytanie, po co?
- Suigetsu, udało mi się ograniczyć środowisko, w którym powinieneś szukać, do klanu Ryu. Całkiem niedawno przypomniałem sobie, że oni się znają na takich rzeczach, jak demony, najlepiej – powiedział podchodząc bliżej.
- Do tego sam doszedłem – odpowiedziałem spokojnie.
- Ktoś się zbliża – poinformowała Karin.
- Z której strony? – Sasuke w końcu postanowił się odezwać. Dotychczas jedynie patrzył na mnie.
- Od wioski… Znowu tamta czakra.
- To zabierajcie się stąd – rozkazałem kierując się ponownie ku wieży.
- Przyjdź to wieczorem. – Głos Madary jasno wyrażał, że ten nie przewiduje innego scenariusza.
- Tak, tak – odpowiedziałem na odchodnym.
Wracając do osady trafiłem na Hirumi, którą wyczuła Karin.
- Widziałeś tam coś podejrzanego? – spytała patrząc zmartwiona.
- Tak mi się zdawało. Wracajmy – powiedziałem kładąc dłoń na jej plecach, po czym odwróciłem ją w kierunku wioski i szedłem powoli pchając ją delikatnie. Po jakimś czasie zabrałem rękę, a gdy wróciliśmy pod latarnie wszedłem sobie na szczyt.
Będę musiał wybrać się wieczorem do tego lasu, żeby z nimi porozmawiać. Tylko kurna o czym? Powiedziałem co mam do powiedzenia. Pilnują mnie, czy ki czort? A największą zagadką była obecność Madary.
Usiadłem i zacząłem patrzeć bez celu w morze.
- Ej, Suigetsu! Nie obijaj się!
Spojrzałem do tyłu, przechylając w tym kierunku głowę. Brunetka stała nade mną.
- Nie obijam.
- Wcale, wstawaj. Wiem, ze jest nudno i nic się dzieje, ale  musisz być gotowy do działania w każdej chwili!
Nie chciało mi się z nią kłócić, dlatego też wstałem.
Spojrzałem ponownie na dziewczynę, która wyglądała na zadowoloną z tego, że jej posłuchałem, lub że jesteśmy sami. To drugie mogłem śmiało stwierdzić, dzięki temu, w jaki sposób się zachowywała czy to w sklepie, czy przez następny tydzień. Nie widziała we mnie jedynie dawnego przyjaciela. Czuła coś do mnie, więc na pewno cieszyło ją, że jesteśmy tylko we dwoje. W sumie… Mogę to wykorzystać. W końcu nie będzie mi przeszkadzał Krasnal.
- Powiesz mi coś więcej, o tym jak było zanim Orochimaru mnie złapał? – spytałem, po czym napiłem się wody.
- Przecież i tak niczego sobie nie przypomnisz. Próbowaliśmy już. – Mówiąc to spojrzała na mnie zasmucona tym faktem.
Chwyciłem ją za rękę wywołując na jej twarzy delikatny rumieniec. Uśmiechnąłem się widząc to.
- Chcę zrozumieć parę rzeczy, więc proszę, powiedz mi.
- A co pamiętasz? Znaczy się, co sobie przypomniałeś?
- Byłem jedynym facetem w drużynie.
- To wszystko? – dopytała po chwili milczenia, a ja w odpowiedzi pokiwałem głową.
Westchnęła ciężko.
- Wybacz. – Uśmiechnąłem się przepraszająco. Dziewczyna kiwnęła głową zamyślona.
- Byliśmy w jednej klasie, potem drużynie. Ty, Satsuki i ja… No i nasz mistrz. Hmm… Z twoich opowieści i przechwałek pamiętam, że uczyłeś się szermierki pod okiem jednego z Mistrzów Miecza...
- To akurat pamiętam. Gorzej z osobą, która mnie uczyła. Jej nie kojarzę, no ale mniejsza. Może coś więcej o drużynie? – Mówiąc to spojrzałem jej w oczy, przez co zrobiła się jeszcze bardziej czerwona.
- Byliśmy w miarę zgranym zespołem, przynajmniej tak mi się wydaje… Nie wiem, co chcesz wiedzieć, więc nie mam pojęcia co ci mówić…
Zamilkłem na moment. O co ją pytać? Hmm… Może podziękować i zmienić temat? Albo brnąć w to dalej?
Pociągnąłem ja delikatnie za rękę, tak że teraz była całkiem blisko mnie.
- A… - urwałem, żeby brzmieć na bardziej zakłopotanego faktem, że nie pamiętam i muszę tyle pytać. – Co było między nami? Między tobą a mną? Widzę, że zależy ci na mnie w jakiś inny sposób niż, na przykład, na Satsuki. Nic nie pamiętam, a chcę wiedzieć, zrozumieć…
Słysząc moje pytanie dziewczyna uciekła wzrokiem gdzieś w bok, nadal się rumieniąc. Urocze.
- N..no my byliśmy... przyjaciółmi – odpowiedziała cicho. Znowu na mnie patrzyła.
Nachyliłem się trochę, tak jakbym chciał ją pocałować.
- Tylko przyjaciółmi? – dopytałem ciekaw jej reakcji.
Pokiwała głową ponownie odwracając wzrok.
Wyprostowałem się i puściłem jej rękę.
- No to git – powiedziałem zadowolony z wyników mojego eksperymentu. Przeszedłem przy tym na drugą stronę dachu, gdzie znów usiadłem, usłyszawszy wcześniej, że brunetka idzie sprawdzić co u Satsuki.
Dzięki temu ponownie byłem sam. Nawet lepiej, teraz będę mógł przemyśleć wszystko na spokojnie.
Po pierwsze, Hirumi. Już wcześniej to zauważyłem, ale po tym, co widziałem dosłownie chwile temu, jestem pewien, że dziewczyna jest mną, co najmniej, zauroczona, może nawet jest zakochana. To ułatwia mi zbliżenie się do niej, w końcu nie będzie sobie odmawiała czegoś, czego bardzo chce. Dzięki temu mogę zdobyć od niej kilka ciekawych informacji. Tylko, z której strony to ugryźć? 
Po drugie, Krasnal. Nie ufa mi, widać to. Szczerze mówiąc ona tego nawet nie ukrywa. Mogę się założyć, że będzie mi wszystko utrudniała.
Po trzecie, Sasuke i ferajna. Lepszego momentu na odwiedziny nie mogli sobie znaleźć? Oczy muszę mieć dookoła głowy, bo shinobi, którzy chcą zaatakować wioskę, bo koleżanki z drużyny, a ci, jak gdyby nigdy nic przychodzą sobie ze mną porozmawiać.
Westchnąłem ciężko, po raz kolejny zadając sobie pytanie, dlaczego nie zwiałem, gdy była ku temu okazja.
***
-Taki miałem zamiar… Jeśli to już wszystko, to chciałbym iść.
Wyruszyłem w drogę powrotną nie czekając nawet na pozwolenie.
Powoli szedłem do znajdującej się w wiosce kwatery, gdzie zapewne czekał na mnie opierdziel od Iwakury, że się szlajam nie wiadomo gdzie i po co. Jaka ta baba jest wkurzająca. Może nie tak bardzo jak Karin, ale jednak.
Idąc tak, myślałem, czy z Ryu jest już lepiej. Nieźle oberwała podczas walki. Choć nie rozumiałem jakim cudem to się stało, wydawało mi się że panuje nad sytuacją.
Gdy znalazłem się pod drzwiami domku,  w którym mieszkaliśmy westchnąłem cicho, po czym w podobny sposób wszedłem do środka.
Tu też pełno ciemnego drewna, na co nie zwróciłem rano uwagi.
Będąc w wewnątrz zdjąłem buty, przywitałem się z właścicielem i poszedłem do okupywanego przez naszą trójkę pokoju.
- I jak  z nią? – spytałem wchodząc do pomieszczenia. Usiadłszy przy futonie Hirumi zacząłem się jej przyglądać.
- Trochę lepiej. Udało mi się zatamować krwawienie.
Nadal nie wyglądała dobrze. Była blada, a jej zwykle rumiane policzki pozbawione koloru. Moją uwagę przykuł fakt, że spała z otwartymi ustami.
- Ona tak zawsze? – zapytałem patrząc na zabandażowane ramię brunetki.
- Ale co? – odpowiedziała pytaniem blondynka.
- No, że śpi z otwartymi ustami.
- Ta. Ale nie martw się, Hiru nie chrapie.
Pokiwałem głową nie odrywając wzroku od ramienia rannej dziewczyny.
- Nie martw się, wydobrzeje. – Mówiąc to, ku mojemu zdziwieniu, Satsuki poklepała mnie po plecach. – Gdyby nie ty, byłoby gorzej. – Uśmiechnęła się do mnie ciepło. Wow, to pierwszy raz odkąd wróciłem do wioski Mgły. – Dobra, daj jej odpocząć. Zjedz coś, ja idę się umyć.
Jak powiedziała tak zrobiła, a ja zostałem sam z Hirumi.
Zamknąłem oczy i zacząłem przypominać sobie co doprowadziło dziewczynę do takiego stanu…