- Mam dla was misję – oznajmiła z
uśmiechem Mizukage.
To dlatego zostałem tak brutalnie obudzony… pomyślałem, wracając wspomnieniami do dzisiejszego poranka.
Spałem sobie smacznie w wygodnym i
cieplutkim łóżeczku, aż tu nagle wparowało dwóch osiłków. Niby nic, ale nie
dość, że narobili strasznego hałasu, to jeszcze wylali na mnie wiadro zimnej
wody.
Dobra, pal licho, że byłem mokry, zrobiło mi się zimno, a całe moje łóżko było mokre i teraz trzeba będzie suszyć
nie tylko pościel, ale i materac. Nosz kur…
- Coś nie tak, Suigetsu? – spytała ruda, patrząc w moim kierunku ze złośliwym
uśmieszkiem, wywołanym zapewne moją skwaszoną miną, z którą stałem tutaj odkąd
tylko przyszedłem.
W odpowiedzi na pytanie kobiety
posłałem jej spojrzenie pytające o to, czy żartuje sobie ze mnie.
- Ależ skąd. Wszystko w jak najlepszym porządku – dodałem z sarkazmem, a do moich
uszu dobiegł przytłumiony śmiech stojących obok dziewcząt. Wow, takie śmieszne.
- Jaka misja? – spytała Satsuki.
- W zasadzie nic wielkiego. Macie pilnować wioski i jej mieszkańców przed
rabusiami oraz ewentualnymi ninja do czasu, aż nie wróci zarządca.
Brałyście już udział w trudniejszych zadaniach i wiem, że sobie poradzicie. Gorzej sprawa się ma z Suigetsu. Jego
schwytał Orochimaru nim zaczęłam was wysyłać na poważniejsze misje, więc nie wiem jak będziecie sobie we trójkę
radzić.
Nie chodzi tu o to, że wątpię w twoją
siłę Suigetsu, więc możesz być spokojny. Po prostu chcę, żebyście zobaczyli co
potraficie i czy jesteście w stanie się zgrać. Jeśli nie, to przydzielę
Suigetsu do innej drużyny.
- Tak jest – odpowiedziały obie.
- Dobrze więc. Wioska, do której się udacie znajduje się tutaj. – Mówiąc to
podeszła do wiszącej na ścianie mapy i wskazała na niej jakieś miejsce na
wybrzeżu.
- I mamy tylko we trójkę ochraniać wioskę przed innymi shinobi? – spytałem
patrząc na kobietę.
- Nie jest duża. W dodatku ogrodzona murem. Niewielkim, bo niewielkim, ale
jednak murem. Wyruszycie wieczorem, więc macie czas żeby się przygotować.
- Rozumiem – powiedziała blondynka kiwając przy tym głową. – Dotarło? – spytała
patrząc na mnie i Ryu.
Ten kurdupel jest kapitanem?
- Tak – odpowiedziała jej brunetka.
- Hirumi, prosiłabym, byś została ze mną na moment. Satsuki, Suigetsu,
jesteście wolni.
Wraz z Iwakurą opuściłem pomieszczenie,
a gdy zamknąłem za sobą drzwi dziewczyna powiedziała, że mamy zaczekać na Ryu.
Nie minęło dziesięć minut, a wyszła już
z gabinetu z nietęgą miną. W momencie, w którym nas zauważyła wyraz jej twarzy
się zmienił. Początkowo było to zdziwienie, jednak szybko zmieniło się ono w
złość. Zmarszczyła brwi i spojrzała wściekle na blondynkę.
- Co tu robicie? – W jej głosie słychać było gniew. W sumie bezpodstawny, nic
złego nie robiliśmy. Chyba że rozmawiała z Kage o czymś ważnym lub ściśle
tajnym, czego nikt nie powinien usłyszeć.
- Czekaliśmy na ciebie – odpowiedziałem odsuwając się od ściany, o którą
dotychczas się opierałem, po czym podszedłem do niej. – Spokojnie, nikt nic nie
słyszał, jeśli tego się obawiasz – powiedziałem z uśmiechem.
- Mizukage nie pozwoliłaby na to, żeby ktokolwiek usłyszał waszą rozmowę, jeśli
chodziło o coś ważnego.
Słowa Krasnala nieco ją uspokoiły.
Westchnęła.
- Dobra, gdzie i o której się widzimy? – spytała patrząc na Satsuki.
- Pod północną bramą, o 19.
Brunetka pokiwała głową, a po tym jak
się z nami pożegnała poszła do domu, tym samym zostawiając mnie sam na sam z
blondynką.
- Też się szykuj – powiedziała zimnym głosem i udała się w kierunku wyjścia z
budynku.
Jak mus to mus. Poszedłem spokojnie do
domu, w którym znalazłem się piętnaście minut później.
Wszedłszy do mieszkania, udałem się do
sypialni, skąd wytaszczyłem mokry materac, by zostawić go na balkonie do
wyschnięcia. Po krótkiej walce z liną, tymże materacem i balustradą wróciłem do
pokoju i zabrałem z niego mokrą pościel, która zawisła na zewnątrz, dotrzymując
tym samym towarzystwa materacowi. Niech się bawią.
Gdy uporałem się z tym, poszedłem do
kuchni celem zjedzenia śniadania, na które wcześniej nie miałem czasu. Jedząc
płatki, myślałem o nadchodzącej misji.
Dla mnie to nie problem walczyć w
pojedynkę, w grupie tym bardziej, ale w tym, co mówiła Mizukage było trochę
prawdy. Nie znam umiejętności ani talentów tych dziewczyn.
Zakładając, że to Hirumi mam porwać,
muszę dowiedzieć się o niej jak najwięcej, żeby niczym mnie nie zaskoczyła.
Gorzej, jeśli okaże się, że jest dużo silniejsza ode mnie. Nawet jeśli kogoś
innego muszę porwać mam problem. Trzeba zdobyć zaufanie Mizukage i tych dwóch,
a Krasnal nie wygląda na przekonaną co do autentyczności całej tej historyjki.
Szczerze mówiąc, nie dziwię jej się.
Westchnąwszy wstałem od stołu i zmyłem
po sobie naczynia, a następnie poszedłem przygotować się do misji. Do plecaka
spakowałem kilka kunaiów , jakieś ciuchy na zmianę oraz prowiant, o wiele
lepszy od tego, co miałem podróżując z Sasuke.
Gdy nadszedł czas, wyszedłem z domu
zamykając za sobą drzwi, po czym udałem się do umówionego wcześniej miejsca.
Dotarłem tam na długo przed czasem, co
poskutkowało tym, że musiałem czekać na resztę dosyć długo. Pierwsza z dwójki
dziewczyn, na które przyszło mi czekać, przyszła blondynka. Liczyłem na brunetkę, w
ten sposób mógłbym spróbować ją podrywać, czy coś. Dochodząc do relacji
wykraczającej poza ramy przyjaźni miałbym większe szanse na to, że wygada się
na jakiś temat. W końcu która nie marzy o tym, żeby mieć faceta, któremu
mogłaby o wszystkim mówić. O pracy, przyjaciołach, problemach i w ogóle.
- Długo będziemy czekać na Hirumi? – zapytałem zerkając na przybyłą Iwakurę.
- Raczej nie. Ona też stara się przychodzić przed czasem.
W odpowiedzi kiwnąłem głową.
Nie chciało mi się czekać, ale sam
byłem sobie winny. W końcu, gdybym nie wyszedł tak wcześnie nie musiałbym tu tyle siedzieć. Westchnąłem ciężko. Trudno, stało się.
Chwilę później spojrzałem w kierunku
jednej z ulic. Widziałem tam postać, która spokojnie szła w kierunku bramy. Jak
się później okazało była to Ryu.
- Wszyscy gotowi? – spytała najniższa w towarzystwie osoba, po tym jak Hirumi
wyjaśniła, że byłaby wcześniej, gdyby nie sprzeczka z bratem.
Razem z brunetką pokiwaliśmy głowami,
dając blondynce znać, iż możemy wyruszać.
Po opuszczeniu wioski zacząłem się
przyglądać moim towarzyszkom.
Ryu nie miała ze sobą wielkiego bagażu.
Średniej wielkości plecak był wszystkim co niosła. Broni też specjalnie nie
widziałem. Do prawego uda miała przyczepioną kaburę, w której znajdował się,
uwaga, aż jeden kunai. Szał.
Pomyślałem, że pewnie jest medycznym ninją.
Podobnie jak Satsuki, która nie kryła tego, że nie chce się do walk mieszać.
Stop.
Dwóch medycznych shinobi? I rozumiem,
że ja mam walczyć sam?
- Ej, bo Satsuki przed chwilą mamrotała coś, że nie będzie walczyła. – Liczyłem
na to, że dziewczyny domyślą się o co mi chodzi i nie będę musiał dopytywać.
- Satsuki to nasz medyk. Dałaby sobie w walce radę, ale wolimy jej nie narażać.
Poradzimy sobie bez niej – powiedziała nie odwracając wzroku od trasy, którą podążaliśmy.
- A ty? – spytałem. – Też nie masz nie wiadomo jakiej broni.
Uśmiechnęła się tajemniczo.
- Mam jej więcej niż myślisz. Poza tym, przyganiał kocioł garnkowi. Sam masz
jedynie miecz.
- Fakt, ale na mnie fizyczne ataki nie działają. Przypominam, że mogę zmienić
swoje ciało w wodę, dzięki płynom w moim organizmie – wyjaśniłem jej działanie
mojej techniki.
- Chyba wolę nie wiedzieć o jakie płyny chodzi. – Blondynka w końcu włączyła
się do rozmowy. – Hirumi, Suigetsu zapewne
chciał się dowiedzieć, czy ktoś poza nim będzie walczył.
O, zorientowała się o co mi chodziło.
- Wiem. Przecież mu powiedziałam, że damy sobie radę we dwójkę.
- Pewnie wolałby, żebyś mu wyjaśniła co potrafisz.
- No, w sumie to tak… - powiedziałem.
Po jakimś czasie dziewczyna obróciła w
moim kierunku głowę i patrzyła na mnie z uśmiechem.
Była blada, a z jednego z oczu leciała
jej krew. Zauważyłem, że z kącików ust również ciekła.
- Co ci… - nie dokończyłem pytania, gdyż moją uwagę przykuł tatuaż, który ,znikąd,
pojawił się na szyi brunetki, a chwilę
później zaczął się wokół niej poruszać, by zaraz zeskoczyć na
ziemię, także stał naprzeciw mnie. Tym skokiem złamał dziewczynie kark, pojęcia nie mam co
to za dziwna technika, ale dobra jest. Tygrys, którego przedstawiał tatuaż,
ruszył w moim kierunku. Chwyciłem rękojeść miecza, po czym zacząłem z tym
stworem walczyć, a nie było to łatwe. Był szybki i zwinny. W pewnym momencie zerknąłem
w kierunku zwłok Hirumi, która leżała na ziemi. Satsuki nigdzie nie widziałem.
Jednak zaraz poczułem jak ktoś wbija kunaia w moją nogę. Heh, bezsen… Coś
ciepłego zaczęło spływać po kończynie.
- Co do…?
Podkosiłem napastnika, którym okazała
się blondynka, odepchnąłem tygrysa mieczem, a następnie odskoczyłem do tyłu i
wyciągnąłem kunai z nogi. Przyłożyłem dłoń do krwawiącej rany. Nie mogłem
uwierzyć w to, że ktokolwiek przełamał tę technikę. Jak?
- Niemożliwe… - Mój głos drżał.
- A jednak możliwe, Suigetsu. – Usłyszałem głos Orochimaru, wydobywający się z
ciała brunetki. Spojrzałem w tamtym kierunku zdziwiony.
Stał tam. Był w jej ciele. Gdy zbliżył
się do mnie o krok, ja cofnąłem się o dwa. Niestety zaraz poczułem za plecami
jakąś małą osóbkę. Krasnal? Złapała mnie za ręce i nie miała zamiaru
puścić, a chwyt ten kojarzył mi się z Juugo.
Kurwa, co się dzieje?
Orochimaru postanowił wykorzystać
sytuację. Zbliżał się do mnie.
- Nie skończyłem moich badań, Suigetsu.
- Proszę się nie martwić, Orochimaru-sama. Trzymam go, więc może się nim pan
spokojnie zająć. – Usłyszałem za sobą głos blondynki. Więc jednak ona.
Zacząłem się mocno szarpać krzycząc
przy tym.
- No chyba nie!
Gdy Orochimaru zbliżył się do mnie,
zacząłem kopać na oślep, jednocześnie próbując zmienić się w wodę by móc uciec.
Niestety, bezskutecznie, a ten szaleniec był coraz bliżej.
- Czas na zabawę, Suigetsu – powiedział, wyciągając w moim kierunku dłoń,
której trzymał kunaia.
- Spadaj! – zawołałem wykopując z jego… jej… tego dłoni broń.
- Oj, nieładnie...- Mówiąc to wykonał kilka pieczęci, po czym wyciągnął z
gardła ociekający śliną miecz. Fuj, jak zawsze obrzydliwy. Nie byłby sobą,
gdyby czegoś takiego nie zrobił. – Sprawdźmy, czy technika twojego klanu będzie
działać, gdy zmiażdżę twoją głowę! – Uniósł przy tym miecz ponad swoja głowę.
- Żegnaj, Suigetsu. – Przy uchu usłyszałem głos mojego nieżyjącego od lat
brata.
Spojrzałem za siebie.
W miejscu, w którym jeszcze przed
chwilą stała Iwakura był teraz Mangetsu.
- B... Bracie… - wyszeptałem do niego.
Chwilę później zrobiło mi się ciemno
przed oczami.
***
Obudziły mnie czyjeś głosy.
- Mimo wszystko uważam, że przesadziłaś.
– Ktoś tu chyba był zły. Wiedziałem nawet kto. – Przez ciebie mogło mu się coś
stać. Masz szczęście, że wciąż stał na ziemi.
- Żyje, więc nie narzekaj. Poza tym, miałam wszystko pod kontrolą. – A ta była
spokojna. Przynajmniej tak brzmiała. Po niej akurat nie spodziewałbym się
takiego opanowania.
Przetarłem oczy i podniosłem się do góry.
Byłem w jakimś w miarę dużym pomieszczeniu, którego
projektant chyba bardzo lubił ciemne drewno. Sufit, ściany, podłoga – wszystko
było właśnie z niego. Panował tu półmrok, wywołany faktem, że jedna, wisząca
nad wejściem lampka nie była w stanie wystarczająco dobrze oświetlić
pomieszczenia.
Spojrzałem na dziewczyny. Tak jak podejrzewałem. Blondynka
nie kryła swojego niezadowolenia, czy raczej złości, a brunetka była całkowicie
opanowana. Nie licząc oczu. Jej spojrzenie, podobnie jak to Satsuki, ciskało
piorunami.
- Gdzie jesteśmy? – spytałem wciąż patrząc na moje towarzyszki.
- W domu jednego z mieszkańców wioski – wyjaśniła blondynka.
- Jak się czujesz? – zapytała Ryu, klękając przy moim futonie.
- Bywało lepiej… Która godzina?
- Północ dochodzi. Rano zaczynamy pracę, więc powinieneś odpocząć.
Obie dziewczyny były zmartwione, ale Hirumi wydawała się
martwić bardziej niż jej przyjaciółka.
Zamknąłem oczy, by przemyśleć to co się wydarzyło nim urwał
mi się film. Po chwili ponownie otworzyłem oczy.
- Powiecie mi co się stało? – zapytałem, zupełnie ignorując fakt, że brunetka
kazała mi odpoczywać. – Ostatnie co pamiętam to to, że za moim plecami pojawił
się mój brat, a Orochimaru…
- Genjutsu. Nic takiego się nie wydarzyło. Powinieneś na to wpaść, choćby
dlatego, że ze mną rozmawiasz.
Pokiwałem głową. W sumie miała rację.
- Chciałeś zobaczyć co potrafię…
- Ale przesadziła, dlatego straciłeś przytomność.
Przeniosłem wzrok na blondynkę, która wpatrywała się w
Hirumi. Poczułem jej dłoń na czole. Uniosłem brew i powróciłem do niej
spojrzeniem.
- Na szczęście nie masz już gorączki i przestałeś się pocić.
Te informacje bardzo mnie zdziwiły. Aż tak źle ze mną?
- Nigdy wcześniej nie reagowałem tak na genjutsu – poinformowałem dziewczyny,
które nie wyglądały na zdziwione tym faktem.
- Wielu ludzi tak reaguje na tę technikę.
- Jak ona działa? – spytałem patrząc na Hirumi.
- Hmm… W pewnym sensie jest podobna do Tsukuyomi Itachiego. Różnica polega na
tym, że nie tworzę wymiaru, do którego przenosi się umysł ofiary. Plus po tej
technice nie leżysz nieprzytomny kilka dni, a kilka godzin.
Wykorzystuję to, czego się boisz, co sprawia ci ból i tak
dalej, żeby zmęczyć przeciwnika psychicznie. Osłabiony umysł powoduje
osłabienie ciała. W twoim wypadku było tak samo. Orochimaru, Mangetsu, Satsuki… Orochimaru się boisz, a raczej tego co ci robił, Mangetsu to
twój brat, więc pewnie za nim tęsknisz i boli cię fakt, że nie żyje, a Satsuki
nie lubisz. Wszystko odpowiednio wykorzystane dało takie, a nie inne skutki. –
Przerwała by dać mi czas na przyswojenie informacji. Po chwili wróciła do
swoich wyjaśnień. – Podsumowując, zadaniem tej techniki jest doprowadzić do
osłabienie przeciwnika na płaszczyźnie psychicznej, a co za tym idzie –
fizycznej.
Kiwnąłem głową.
Jeśli ona zna takie genjutsu może stanowić dla mnie
zagrożenie, jeżeli będę musiał ją porwać. Zwłaszcza, że wie jak zareagowałem na
tę technikę. Martwił mnie ten fakt.
- Coś nie tak? – zapytała blondynka patrząc na mnie podejrzliwie. Nie ufa mi,
mogę się założyć.
- Nie. Po prostu wolałbym uniknąć ponownego spotkania z tą techniką… -
przyznałem zgodnie z prawdą. Spojrzałem znów na Ryu. – Mam nadzieję, że nie
sięgasz po nią, gdy tylko ktoś zaczyna cię denerwować.
Uśmiechnęła się do mnie łagodnie.
- Nie martw się. Nie widzę potrzeby stosowania na tobie tej techniki kolejny
raz. – Mówiąc to wyciągnęła skądś kulkę ryżową, którą zaraz mi podała. – Zjedz to
i idź spać. Musisz odpocząć.
Odebrałem od niej przekąskę i posłusznie zjadłem.
Takie coś to ja rozumiem. Baba skacząca wokół mnie,
jedzenie, spanie… Wygodne takie życie.
- Dzięki – powiedziałem, gdy zjadłem.
Kiwnęła głową.
- A teraz śpij – odpowiedziała tonem nieznoszącym sprzeciwu.
- Co z wami? – spytałem kładąc się na prawym boku.
- Też zaraz idziemy spać. Śpij. – Zamiast pełnego troski głosu Hirumi usłyszałem
Krasnala, no bywa.
Zamknąłem oczy i ziewnąłem. Z zaśnięciem nie miałem
większego problemu. Było mi ciepło, byłem najedzony i zmęczony.
Od autorki:
Dobrnęłam do piątego chaptera, jestem z siebie dumna :D Czekam na Waszą opinię i komentarze :D
|
Suigetsu na widok wystroju xd |